Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Panaceum czy gwóźdź do trumny?

Anna Wittenberg 13-10-2008, ostatnia aktualizacja 14-10-2008 15:02

Ratusz pracuje nad reformą stołecznej służby zdrowia. Sytuację upadających placówek ma poprawić utworzenie z nich spółki. Czy jednak lekarstwo nie okaże się gorsze niż sama choroba?

autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa

O tym, że w Warszawie lepiej nie chorować, nikogo nie trzeba przekonywać. Placówki są zadłużone na gigantyczne kwoty, pacjentów leczy sprzęt, który nadaje się do muzeum, a brak współpracy między miejskimi, wojewódzkimi i akademickimi szpitalami powoduje, że nie działają ostre dyżury (w tym miesiącu przez kilka dni nie funkcjonowały okulistyczne, wcześniej problem był także z kardiologią).

Nad stołecznymi placówkami wisi nakaz dostosowania ich do wyśrubowanych norm, które określił w rozporządzeniu z grudnia 2007 r. minister zdrowia. Dotyczą m.in. sprzętu, jaki musi być na oddziale, odległości łóżek od ściany, a nawet urządzenia kuchni i pralni. Termin wprowadzenia zmian upływa w grudniu 2012 r.

Tymczasem wszystkie zakupy finansowane są niemal wyłącznie z corocznych dotacji przyznawanych przez radę miasta (placówki nie mają zdolności kredytowej i w teorii nie zarabiają także na sprzedaży swoich usług komercyjnych).

W stolicy brakuje też lekarzy specjalistów. Nie dziwi więc druzgoczący wynik badań przeprowadzonych w czerwcu na zlecenie miasta – 85 proc. mieszkańców uważa, że publiczna opieka zdrowotna nie ma szans w starciu z prywatną. Pacjenci masowo odchodzą do prywatnych lecznic, ale i w nich tworzą się już gigantyczne kolejki.

D – jak „dobrowolność“

Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, dlatego kiedy „Życie Warszawy“ napisało w maju, że ratusz szykuje wielką reformę służby zdrowia, dyrektorzy lecznic nie kryli zadowolenia. Gdy jednak usłyszeli konkrety, szybko zmienili zdanie, a miejsce entuzjazmu zajęły obawy.

O co chodzi? Miasto planuje utworzyć spółkę prawa handlowego, do której dobrowolnie wchodziłyby miejskie szpitale, przychodnie i zakłady opiekuńczo-lecznicze. Nowy podmiot powoła następnie jeden niepubliczny zakład opieki zdrowotnej lub kilka (tego jeszcze nie wiadomo) NZOZ-ów. Przekształcając się, stare placówki wniosą do spółki majątek i długi. Podmiot spłaci je, zaciągając kredyt lub emitując obligacje.

– A co z zakładami, które zarabiają? – zastanawia się Grażyna Napierska, dyrektor ZOZ Ursynów. – Moja placówka bardzo dobrze radzi sobie sama i nie zamierzam wchodzić do spółki, bo będzie to równanie w dół, do najgorszych – deklaruje. – Dobrze prosperujące ZOZ-y będą pracowały na te najsłabsze.

Zadłużone placówki wyboru raczej nie mają. Dla szpitali Grochowskiego, Praskiego i Na Solcu wyczerpały się inne możliwości wyprowadzenia ich z kryzysu.

Spółka ma zdjąć z głowy dyrektorów takie problemy jak administracja, negocjacje kontraktów z NFZ, sprzątanie czy obsługa kuchni. Wiceprezydent Warszawy Jarosław Kochaniak zapowiada także połączenie placówek wspólną siecią informatyczną, która ma służyć poprawie koordynacji.

– Platforma szła do wyborów z hasłem decentralizacji, a teraz robi przekształcenia na miarę Gomułkowskiej kolektywizacji – komentuje jeden z dyrektorów ZOZ-ów.

Mirosław Górski, zastępca dyrektora ds. medycznych niepublicznego szpitala w Kwidzynie, otwarcie skrytykował taki sposób myślenia.

– Przekształcenia są złe? To ciekawe, dlaczego NZOZ-y nie mają takich problemów finansowych jak publiczne szpitale? Czy nie jest tak, że dyrektorzy publicznych lecznic są przekonani, że jeśli coś im nie wyjdzie, organ założycielski po prostu zapłaci za ich błędy? Czy to nie za bardzo komfortowa sytuacja? – ironizował, gdy podczas jednego ze spotkań konsultacyjnych projektu pokazywał dyrektorom stołecznych placówek mechanizm przekształceń.

– W nowej spółce nad wszystkim będzie czuwał zarząd. Poszczególnymi placówkami nadal będą zarządzać dyrektorzy. Menedżerowie, którzy się nie sprawdzą, będą jednak musieli odejść – deklaruje Kochaniak.

N – jak „niepewność“

Realizacja planu Kochaniaka będzie pierwszym w Polsce przedsięwzięciem na tak wielką skalę. Dotychczas przekształcono w ten sposób tylko 60 ZOZ-ów. Były to jednak pojedyncze szpitale. Wiceprezydent twierdzi, że przygotowując projekt, wzorował się na niemieckim Dortmundzie, gdzie reforma systemu opieki zdrowotnej zakończyła się spektakularnym sukcesem. Dyrektorzy stołecznych lecznic mają mnóstwo wątpliwości: jak łączyć placówki i nie stracić ich marki? Co stanie się, jeśli spółka upadnie? Czy nie stracą na tym dobrze prowadzone zakłady? Czy spółka może uniezależnić się od władz miasta? Czy komuś nie przyjdzie do głowy jej po prostu sprzedać? Jak uniknąć rozprzestrzeniania się strajku z jednej placówki na drugą?

Wśród związkowców natomiast jak mantra powtarzany jest art. 23 Kodeksu pracy, który z jednej strony ułatwia przejście pracowników ZOZ-u do spółki, a z drugiej – odejście do prywatnych lecznic na lepsze kontrakty. Krzysztof Tuczapski, który przekształcał w spółkę szpital w Zamościu, nie pozostawia wątpliwości, że przy tak ogromnej zmianie nie obędzie się bez kosztów społecznych. – W samodzielnym ZOZ-ie pracowało około 500 osób. Po zmianie go w NZOZ – 330 – mówi.

O – jak „opozycja“

Plan Kochaniaka wzbudził gorące polityczne emocje. SDPL już ogłosiło, że projektu w proponowanej formie nie poprze. Przeciw są też PiS i SLD, a także... większość radnych PO (choć, jak pokazał przykład głosowania w sprawie stadionu Legii, dyscyplina partyjna zwycięża tam z osobistymi poglądami). Bez pozytywnej decyzji radnych nie uda się wprowadzić żadnych zmian.

– Może moglibyśmy spróbować najpierw eksperymentu na dwóch, trzech ZOZ-ach? Przekształcenia w skali, jaką proponuje wiceprezydent, są zbyt ryzykowne – komentuje Zbigniew Cierpisz (PiS). Nad takim rozwiązaniem zastanawia się także Andrzej Golimont (Lewica).

Przekształcenia stały się zarzewiem konfliktu z miejską komisją zdrowia. Radni kilkakrotnie prosili wiceprezydenta o przedstawienie swoich pomysłów, ten jednak wysyłał na spotkania p.o. zastępcę dyrektora Biura Polityki Zdrowotnej Marcina Zakrzewskiego. Kiedy w końcu na posiedzeniu pojawił się sam Jarosław Kochaniak, większość radnych zamiast słuchać tego, co wiceprezydent miał do powiedzenia, zajmowała się czytaniem poczty, plotkami i rozmowami przez telefon. Do końca wystąpienia w sali wytrwało zaledwie kilka osób.

Czy w takim układzie stołeczną służbę zdrowia da się naprawić? Miejmy nadzieję, że tak, bo jeśli i ten pomysł poniesie klęskę, pozostanie nam leczenie u znachorów, bioenergoterapeutów i innych magików. A tych w Warszawie przybywa w geometrycznym tempie.

Przykłady przekształceń w innych polskich szpitalach

Kielce

Szpital im. św. Aleksandra generował na początku 2006 roku 30 mln długu. Zagrażało to dalszemu funkcjonowaniu placówki. Miasto zdecydowało się na przekształcenie go w spółkę. Po sześciu miesiącach funkcjonowania nowego podmiotu placówka osiągnęła ok. 700 tys. zł zysku.

Zamość

Miejski szpital w 2003 roku stracił 5 mln zł, w 2004 już ponad 8 mln zł. Od 1 stycznia 2005 działa jako niepubliczna placówka, której właścicielem jest miasto. Od tego czasu co rok przynosi ponad milionowe zyski. Udało się w nim otworzyć nowoczesny oddział hematologiczny.

Warszawa

Szpital im. św. Zofii miał od stycznia 2008 roku zostać przekształcony w spółkę pracowniczą. Lekarze wykupywali udziały w spółce, wyłożyli także 36 tys. zł na jej rejestrację. Jednak na dwa miesiące przed planowanym startem pracowniczego podmiotu Ratusz wycofał się z poparcia dla spółki. Jednym z argumentów było to, że w momencie prywatyzacji szpital powinien być dostosowany do unijnych norm, a św. Zofia nie była. Na chaotycznej polityce placówka straciła 6,2 mln zł.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane