Zapraszamy na reklamy...
Zewsząd atakują nas reklamy. Lobbujące na wizualną korzyść Warszawy stowarzyszenie Miasto Moje A w Nim zorganizowało wczoraj w Zamku Ujazdowskim debatę z udziałem wszystkich stron konfliktu. Oby tylko na rozmowach się nie skończyło.
Kiedy nużą nas niekończące się bloki reklamowe w radiu czy telewizji, zawsze możemy chwycić za pilota i zmienić kanał. Zupełnie inaczej sprawa ma się, kiedy poruszamy się po mieście, wśród prawdziwych bloków reklamowych, jakimi jest teraz większość budynków w centrum. Po prostu nie da się dotrzeć do pracy, szkoły, domu, a właściwie gdziekolwiek i nie zostać zaatakowanym przez tzw. outdoor – wielkoformatowe siatki na budynkach, billboardy, plakaty, neony czy ulotki. Tej wizualnej gnojówki wyłączyć się już raczej nie da. No chyba że lubimy podróżować z zamkniętymi oczami. Użyłem słowa „raczej“, bo – jak się okazuje – są odważni, którzy postanowili oczyścić naszą lokalną stajnię Augiasza.
Lobbujące na wizualną korzyść Warszawy stowarzyszenie Miasto Moje A w Nim zorganizowało wczoraj w Zamku Ujazdowskim debatę z udziałem wszystkich stron konfliktu: branżą reklamową, samorządowcami, architektami, przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury i – najbardziej zainteresowanymi – czyli nami, mieszkańcami. Czy powstała spójna koncepcja, jak cywilizować stołeczną reklamę? Cóż, w dwie godziny nie da się naprawić tego, co psuto przez dwie dekady. Jest jednak światełko nadziei i na szczęście nie przypomina w niczym neonu reklamowego.
Na rewolucję w rodzaju Aten i Sao Paulo, gdzie władze miasta zdecydowały się na siłowe usunięcie reklam z centrum, nie ma co liczyć. Czeka nas raczej – w czym uczestnicy debaty byli raczej zgodni – praca u podstaw. Tworzenie nowego prawa, które faktycznie pozwalałoby na kontrolowanie zjawiska i łatanie luk w już istniejącym.
Oby tylko na rozmowach się nie skończyło. W centrum Warszawy naprawdę nie ma już miejsca na reklamy, billboardami pokryte jest 90 procent budynków, a firm, które je stawiają, z roku na rok przybywa. Już dawno powiedzenie „aby wygrało zło, wystarczy, żeby dobrzy ludzie nic nie robili“ nie było w stolicy bardziej aktualne.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.