Polski kosmos w czarnej dziurze
Badacze kosmosu tracą dach nad głową. Warszawskie laboratoria są wyburzane, oni przenoszą się do kontenerów.
Dwa polskie centra badań kosmicznych są wyrzucane ze swych biur. Grunt pod nimi wrócił do prywatnych właścicieli. Rząd nie pomaga, więc PRL-owskie zaszłości mogą oznaczać likwidację obu instytucji i koniec polskiego programu badań kosmosu.
Chodzi o Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK) i Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN (CAMK). – Astronomia i badania kosmiczne to dziedziny nauki, w których Polska najlepiej wypada w rankingach, a te instytuty są kluczowe – mówi „Rzeczpospolitej" prezes Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Marek Banaszkiewicz. – Po likwidacji nie do odrobienia będzie rozbicie zespołów inżynierskich.
– Właśnie podjęliśmy decyzję o rozbiórce laboratoriów mechatroniki i elektroniki – mówi prof. Iwona Stanisławska, p.o. dyrektora CBK. W tych laboratoriach naukowcy pracują nad elementami sondy do obserwacji Słońca. CBK i CAMK wspólnie zbudowały polskie satelity Lem i Heweliusz. Inżynierowie z CBK stworzyli m.in. penetrator, który po raz pierwszy w historii pobrał próbki komety.
Grunt przy ul. Bartyckiej w Warszawie, na którym stoi częściowo Centrum Badań Kosmicznych, trafił w prywatne ręce. Od 2012 r. instytut płaci właścicielowi czynsz, który pochłania 10 proc. środków na statutową działalność. Placówki nie stać na tak wysokie opłaty.
To na tym fragmencie gruntu znajdują się laboratoria, które mają zostać zburzone. Inżynierowie będą kontynuować badania w kontenerach.
Podobny los czeka CAMK. Toczą się bowiem procesy o kolejne działki, na których znajdują się oba instytuty. – Prokuratoria Generalna wspiera starania PAN i instytutów, ale przegrała sprawy sądowe o zasiedzenie. W księgi wieczyste zostali wpisani prywatni właściciele – alarmuje prof. Piotr Życki, szef CAMK.
Ziemia warta jest kilkadziesiąt milionów złotych, instytucji nie stać na wykup. Dlatego szefowie obu jednostek szykują się do ich likwidacji.
W latach 70., gdy powstawały ośrodki, status gruntów był znany. – Ale w PRL się tym nie przejmowano – przyznaje prof. Stanisławska.
Sytuacja zmieniła się po 1989 r. – Spór rozpoczął się około 1997 r., gdy złożono pierwsze pozwy – mówi prof. Życki. Instytuty bezskutecznie zabiegają o pomoc rządu.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.