Kobiety są rządzące
Jeszcze nigdy w stołecznym samorządzie nie było tylu kobiet na wysokich stanowiskach. – Pół na pół to idealny układ. Stolica daje dobry przykład – oceniają feministki.
Warszawą rządzą kobiety. Poza główną władzą w osobie prezydent stolicy płeć piękna dominuje w całym ratuszu. Na 7,6 tys. urzędników jest 5466 kobiet, co stanowi 71 proc. W ciągu ostatniego roku co prawda awansowały podobnie jak mężczyźni, ale częściej dostawały podwyżkę i... nieco więcej zarabiały.
Kobiety częściej niż w poprzednich kadencjach rządzą też dzielnicami. A Rada Warszawy jeszcze nigdy nie składała się prawie w połowie z pań.
Żelazne damy ratusza
O sprawę równouprawnienia w ratuszu zapytała radna Paulina Piechna-Więckiewicz (SLD). Interesowało ją, czy kobiety mogą czuć się w tym „największym w stolicy zakładzie pracy” dyskryminowane.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz uspokoiła, że pod jej rządami kobiety awansują i dostają podwyżki równie często, jak mężczyźni. Z analizy ratusza wynika, że w zeszłym roku stanowisko na wyższe zmieniło 7,9 proc. panów i o 0,2 proc. mniej pań.
Kobietom za to częściej zmieniały się zarobki. Więcej pieniędzy w portfelu zobaczyło 12,5 proc. kobiet i 10,9 proc. mężczyzn. W najbliższym otoczeniu prezydent Warszawy jednak kobiet jest stosunkowo niewiele. Wszyscy zastępcy, sekretarz i skarbnik to mężczyźni. Piętnaście żelaznych dam kieruje biurami w ratuszu (biur jest 39). Panie odpowiadają nawet za dziedziny w poprzednich kadencjach stereotypowo zdominowane przez mężczyzn.
Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa, przyznaje, że jako kobieta dyrektor na początku miała trudno.
– Miałam wrażenie, że jestem traktowana nieco pobłażliwie. Mężczyźnie na moim miejscu byłoby łatwiej, a ja musiałam ciągle udowadniać, że się znam, że mam wiedzę i kompetencje. Na szczęście ten okres szybko minął i po kilku spotkaniach stałam się równorzędnym partnerem – mówi Ewa Gawor. Podobnie reagowano na szefową Zarządu Dróg Miejskich Grażynę Lendzion. – „Kobieta od dróg? Boże uchowaj. A co ona wie?” – słyszałem od osób, które Grażyny nie znały, zanim się z nią spotkały. Ale to kobieta, która szybko jest w stanie utemperować inżynierskie towarzystwo – mówi o szefowej od dróg jeden ze stołecznych samorządowców.
– W tym towarzystwie ja mam najłatwiej. Zajmuję się sprawami, gdzie naprawdę płeć nie ma znaczenia. Czasami tylko, gdy rozmowa jest o sprawach bardzo technicznych, wyczuwam jakieś subtelne powątpiewania, czy aby powinnam to ja o nich mówić – to wrażenia szefowej Biura Promocji w ratuszu Katarzyny Ratajczyk.
Kobiety odpowiadają też w urzędzie miasta za sprawy edukacji (Jolanta Lipszyc), nadzór nad spółkami miejskimi (Renata Tomusiak) czy obsługę prawną (Jowita Dzierzgowska). Panie planują budżet (Marzanna Krajewska) i dbają o ściągalność podatków (Joanna Gutkowska). Jeszcze nigdy w historii samorządu nie było tylu pań dyrektorów.
Lepsze zarobki pań?
Z oświadczeń majątkowych za 2009 r. wynika, że kobiety szefujące miejskim biurom zarabiają często więcej niż panowie na takich samych stanowiskach. Przykładowo dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor zarobiła 195,3 tys. zł, a szefowa Biura Działalności Gospodarczej i Zezwoleń Joanna Tymińska – 162,9 tys. zł. Dla porównania dyrektor Biura Polityki Społecznej Bogdan Jaskołd zainkasował 167,3 tys. zł, a dyrektor Biura Kultury Marek Kraszewski – 156,6 tys. zł.
Nie znaczy to jednak, że mężczyźni są dyskryminowani. Przykładowo wicedyrektor gabinetu prezydent Jarosław Jóźwiak zarobił 205,6 tys. zł, czyli więcej niż panie na stanowiskach dyrektorskich. Ale jego szefowa, Renata Wiśniewska, może pochwalić się jeszcze większymi przychodami – 219, 2 tys. zł.
– Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, zazwyczaj jest odwrotnie – przyznaje przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka. – My generalnie opowiadamy się za tym, by kobieta i mężczyzna na tych samych stanowiskach zarabiali tyle samo. Płaca powinna zależeć od umiejętności, a nie od płci.
To, że generalnie wśród urzędników jest więcej kobiet, absolutnie nie dziwi przewodniczącej Rady Warszawy Ewy Malinowskiej-Grupińskiej. – Kobiety częściej wybierają bezpieczne stanowiska, np. w urzędach, a mężczyźni te, które wiążą się z większym ryzykiem, np. są prezesami firm. Tak już po prostu jest – komentuje szefowa rady miasta.
Wśród prezesów miejskich spółek rzeczywiście funkcjonuje tylko kilka pań. Jedna z nich – Ewa Kawecka-Włodarczak – kieruje od czterech lat Pałacem Kultury i Nauki. Ale już strategiczne firmy – MPWiK, SPEC, MPT czy MPO, są w męskich rękach.
Idealnie: pół na pół
Nieco mniejszy wpływ ma płeć piękna w dzielnicach. Wśród 18 warszawskich burmistrzów są tylko trzy kobiety: Jolanta Koczorowska w Wawrze, Agnieszka Kądeja w Rembertowie i Urszula Kierzkowska na Woli.
– Dlaczego jest nas tak mało? Być może jest to kwestia stereotypów z przeszłości. Pocieszamy się tym, że prezydent też jest kobietą, a to liczy się po wielokroć – śmieje się burmistrz Jolanta Koczorowska. – Ale przede wszystkim ludzie się dzielą na mądrych i głupich, wykształconych i niewykształconych, kompetentnych i niekompetentnych, a potem na mężczyzn i kobiety. Pracujemy tak samo jak mężczyźni, różnicę widać tylko wtedy, gdy musimy urodzić dziecko – ocenia.
Z kolei na 52 stanowiska wiceburmistrzów dzielnic panie zajęły sześć. Najbardziej żeński zarząd ma Rembertów.
Kobiety na stanowiskach burmistrza zarabiają nieco więcej niż ich koledzy w dzielnicach o podobnej liczbie mieszkańców.
Np. Jolanta Koczorowska jako szefowa Pragi-Północ (przeniosła się do Wawra po ostatnich wyborach) dostała w 2009 r. 192,3 tys. zł. To więcej niż ówczesny burmistrz Wawra Jacek Duchnowski (185,4 tys. zł) czy szefowie dzielnic większych od Pragi-Północ np. Ochoty (175,2 tys. zł), Śródmieścia (187 tys. zł) i Pragi-Południe (187 tys. zł). Z kolei Urszula Kierzkowska, rządząc Ursynowem, zarobiła 193,6 tys. zł. W tym czasie szef podobnej pod względem liczby mieszkańców Woli Marek Andruk otrzymał 188 tys. zł wynagrodzenia.
Nigdy w historii samorządu nie było tyle co dziś kobiet w Radzie Warszawy – 27 radnych na 60 mandatów.
Radne zdominowały prezydium rady (rodzynkiem wśród trzech pań jest tam Sebastian Wierzbicki). Kierują też kilkoma strategicznymi komisjami, m.in. budżetu (Maria Łukaszewicz), gospodarki (Zofia Trębicka), edukacji (Małgorzata Żuber-Zielicz) kultury (Małgorzata Zakrzewska) czy etyki (Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska).
– I tak ma być! Pół na pół to idealny model – oceniają środowiska walczące o prawa kobiet. – Stołeczny samorząd daje dobry przykład. Kobiety powinny zasiadać we władzach na równi z mężczyznami – podsumowuje Wanda Nowicka. – Po pierwsze, wymaga tego sprawiedliwość, po drugie – obie płcie mają trochę inne spojrzenie na świat. Taka równowaga pomaga podejmować wyważone decyzje.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.