Winshluss, „Pinokio” ******
Winshluss. Zapamiętajcie dobrze ten pseudonim. Z tytułem pójdzie już łatwiej, bo to po prostu „Pinokio”. Skąd ta gimnastyka umysłu? Bo oto już w pierwszych dniach stycznia na rodzimym rynku ukazuje się mocny kandydat do komiksowego albumu roku 2011.
I nie ma w tym grama przesady, wierzcie mi. Winshluss, człowiek, który obecnie znany jest u nas głównie z tego, że pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem (Vincent Paronnaud) współtworzył z Marjane Satrapi filmową adaptację jej rewelacyjnego „Persepolis”, przygotował dla miłośników opowieści graficznych prawdziwe arcydzieło. I nie bójcie się, to nie jest kolejna pseudozabawna, postawangardowa wariacja w temacie klasycznej bajki, ani prostacki żarcik rodem z telewizyjnego przeglądu kabaretów.
To dzieło, które nawiązuje już nie tylko do oryginalnego Pinokia, ale i do innych historii wpisanych do kanonu lektur dziecięcych. A w zasadzie wywraca je do góry nogami, wydobywa z nich drugie, mroczne dno, podkreśla wszystkie te podteksty, których jako dzieci nie widzieliście, a teraz, jako dorośli widzieć nie chcecie, by nie zabić czystości swych szczeniackich marzeń.
Niestety, francuski rysownik odziera ze złudzeń, pokazując na kolejnych stronach straszny świat. Taki, w którym nieprawdziwy chłopiec potrafi naprawdę zrobić komuś krzywdę. Świat, w którym ludzie katują zwierzęta. Fabryki, w których dzieci umierają robiąc zabawki dla innych dzieci. Zaś za siedmioma górami i za siedmioma rzekami zamiast uroczej krainy, jest już tylko zgorzkniały, zdewastowany i zatruty zakątek dla obłąkańców i zboczeńców.
Przyznajcie się, brzmi jakbyście czytali dzisiejszą gazetę? W końcu codziennie słyszy się o takich sprawach. Winshluss pokazuje je wszystkie. Ale uwaga. Jego komiks, choć brutalny, jest przepiękny. Nie jest to magnetyczny urok ukryty w szpetocie bohaterów i kipiących przemocą scenach. Wręcz przeciwnie, mnóstwo tu świetnie namalowanych, przygotowanych z rozmachem, wizjonerskich i zapierających dech w piersi plansz. Epopeja małego Pinokia rozgrywa się między ciasnymi kwadracikami utkanymi na kolejnych kartach, a całostronicowymi ilustracjami, które niejeden chętnie powiesiłby sobie na ścianie, jak najlepsze obrazy. O ile tylko miałby potem odwagę zmrużyć oczy w towarzystwie takich wizji.
Ale ten album, jest też trochę jak taki komiks nad komiksami. Zawiera więcej niż jedną historię, a rysownik pokazuje nam, że równie dobrze może być malarzem, specem od kolorowych, naturalistycznych opowieści graficznych, opowiedzieć wymowną historyjkę obyczajową posługując się jedynie kilkunastoma kadrami narysowanymi węglem, jak również pójść w konwencję żartobliwych pasków kreślonych tuszem.
Między kolejnymi przygodami małego, tu akurat mechanicznego chłopca, poznajemy jeszcze zupełnie inną historię siedmiu krasnoludków, opowieść o pewnej rodzinie bez dziecka i o pewnym dziecku bez rodziny. Spotykamy też drugiego, jakże ważnego bohatera tego komiksu, Karalucha Jiminy`ego. To właśnie on, niespełniony artysta cierpiący na brak weny twórczej pojawia się w „paskowych” przerywnikach. Stanowią one sarkastyczny kontrapunktem do historii Pinokia. Wszystkie, pozornie odległe wątki zaś przenikają się, by ostatecznie spleść się w jeden, zaskakująco spójny obraz. Strzeżcie się jednak. Po tej lekturze czytanie bajek dziecku do snu już nigdy nie będzie takie samo. Chcecie przejść na mroczną stronę?
„Pinokio”Winshluss
Wyd. Kultura Gniewu
Ocena 6/6
Premiera: styczeń 2011,
Uwaga! Komiks niedostępny w sieci EMPiK
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.