Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Co zrobić z blokadą na kole? Zdjąć i odwieźć strażnikom!

Janina Blikowska, Konrad Majszyk 22-12-2010, ostatnia aktualizacja 23-12-2010 14:08

Sądy nie karzą kierowców zdejmujących blokady z kół. Czemu? Ci podrzucają je mundurowym. Wtedy nie ma kradzieży.

*Stosowane w Warszawie blokady na koła miały opinię niezdejmowalnych. Kierowcy się jednak rozzuchwalili i je ściągają. Pojawiła się nawet teoria, że stoi za tym zorganizowana grupa
autor: Dominik Pisarek
źródło: Fotorzepa
*Stosowane w Warszawie blokady na koła miały opinię niezdejmowalnych. Kierowcy się jednak rozzuchwalili i je ściągają. Pojawiła się nawet teoria, że stoi za tym zorganizowana grupa

W dwóch przypadkach nie wykryliśmy sprawców, a w dwóch kolejnych nie stwierdziliśmy znamion przestępstwa. Blokady się bowiem odnalazły. Jedna z nich została zwrócona do Zarządu Dróg Miejskich – mówi rzeczniczka stołecznej prokuratury Monika Lewandowska.

Prokurator: Nie da się

O pladze demontowanych blokad i bezradności śledczych napisaliśmy tydzień temu. Ten temat zbulwersował naszych czytelników. Trzy warszawskie prokuratury – dwie śródmiejskie i mokotowska – umorzyły w ciągu ostatnich tygodni postępowania. Ściągający blokady stosują prosty trick: porzucają urządzenie w miejscu parkowania auta i odjeżdżają. Ci najbardziej bezczelni podrzucają je pod drzwi oddziału straży miejskiej albo ZDM i odjeżdżają z piskiem opon.

– Jeśli blokady się odnajdywały np. w miejscu, gdzie były założone albo pod siedzibą ZDM, to trudno mówić o kradzieży – tłumaczy prokurator Lewandowska. – Z przestępstwem mamy do czynienia wtedy, jeśli dochodzi do zaboru mienia w celu przywłaszczenia. Tymczasem osoba, która ściągnęła blokadę, nie zachowała jej ani dla siebie, ani dla innej osoby – twierdzi. Takie tłumaczenie irytuje drogowców. – Nie powinno się rozkładać rąk ani dawać przyzwolenia na ośmieszanie publicznych instytucji – mówi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj. – A jeśli ktoś odkręci mi koła z samochodu, a po kilku dniach je odwiezie, to też wszystko jest w porządku? – pyta retorycznie.

Może i będzie kara, ale...

Czy kierowcy, którzy zdemontowali blokadę, są bezkarni? W momencie założenia blokady otrzymują mandaty w wysokości od 100 do 500 zł. Żeby oficjalnie ją zdjąć, trzeba zapłacić. – Nawet jeśli ktoś sam ściągnie blokadę, to wcale nie oznacza, że mandat go ominie. Wcześniej robimy zdjęcie auta. Uwolnienie samochodu przez kierowcę nie zwalnia nas od egzekucji kary – twierdzi komendant Leszczyński.

Po chwili przyznaje jednak, że niektórzy kierowcy od znikających blokad mogą uniknąć mandatu. – Jeśli postępowanie prokuratorskie będzie się przedłużać i przekroczy rok, wykroczenie się przedawnia – tłumaczy szef straży miejskiej.

Jak informuje Monika Lewandowska, postępowanie w sprawie kradzieży blokad trwa zwykle kilka miesięcy.

Wspólne patrole strażników i drogowców zakładają blokady na koła aut, których właściciele nie opłacili co najmniej dziesięć razy kar za brak kwitka z parkometru. To kosztuje 50 zł, więc każdy z zablokowanych ma „na koncie“ 500 zł kar.

– Nie odpuścimy. Mimo demontażu blokady egzekwujemy kary za brak kwitka z parkometru. W tym roku wysłaliśmy już 200 tys. wezwań – mówi Adam Sobieraj.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane