Czarny dzień na torach
Osiem osób trafiło do szpitala po tym, jak pociąg ekspresowy uderzył w autobus linii 133 na przejeździe kolejowym na Białołęce. Dróżnik zbyt wcześnie podniósł szlabany.
Do groźnego wypadku doszło wczoraj o godz. 14.22 na przejeździe przy ul. Mehoffera.
– W tym miejscu są trzy tory. Po torach numer 2 i 3 jechały pociągi w przeciwnych kierunkach. Jeden i drugi jadąc, wzbiły tumany śniegu. Dróżnik podniósł rogatki i w tym samym czasie po torze nr 1 przejechał ekspres relacji Gdynia – Kraków – mówi Jan Telecki z Polskich Linii Kolejowych.
Niestety w tym samym momencie na przejazd zdążył już wjechać autobus linii 133. Gdy zjeżdżał z torowiska, w jego tył uderzyła lokomotywa, bo maszynista nie miał szans na wyhamowanie.
Siła uderzenia była na tyle duża, że autobus uderzył jeszcze w stojącego po drugiej stronie przejazdu opla astrę. – Przytomnie zachowała się córka kierowcy opla, która widziała nadjeżdżający pociąg. Zaczęła krzyczeć i jej ojciec cofnął astrę. Dzięki temu ich auto nie zostało bardziej zniszczone i być może dlatego wyszli z tego cało – mówi Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki.
Jeszcze długo po wypadku drogowcy zastanawiali się, jak usunąć wrak autobusu, z którego wypadł silnik.
O mały włos od tragedii
– Na tym odcinku trasy, poza godzinami szczytu, autobus jeździ raczej pusty – opowiada Jakub Krupa, mieszkaniec ul. Mehoffera. – Chyba że w Gimnazjum im. Polskich Noblistów przy ul. Przytulnej kończą się zajęcia. Wtedy wiezie uczniów. Tak właśnie było w tym przypadku. – Osiem osób, z czego jedna w stanie ciężkim, a druga w poważnym, trafiło do szpitali – mówi Marek Niemirski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. – Pozostałych sześciu rannych, w tym kierowca, miało ogólne potłuczenia oraz urazy twarzy i głowy.
A mogło być o wiele gorzej. – Pomimo całej tej tragedii i tak możemy mówić o ogromnym szczęściu, bo nikt nie zginął. Gdyby pociąg uderzył w środek autobusu, skutki byłyby tragiczne. Samochód w zderzeniu z pociągiem nie ma żadnych szans – mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik prasowy PKP PLK, i przypomina, że rocznie na przejazdach dochodzi do ok. 250 wypadków. – Dlatego nieustannie apelujemy do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności.
Błąd w sztuce?
Nie wiadomo, dlaczego dróżnik podniósł szlabany. – Wiadomo, że i on, i kierowca autobusu byli trzeźwi – mówi Pasieczny. Policja nie mogła od razu przesłuchać dróżnika, bo bezpośrednio po wypadku był w szoku. Dopiero wieczorem zaczęło się przesłuchanie. Wiele wskazuje na to, że to on zawinił.
Procedury są jasne: przed każdym wyprawieniem pociągu dyżurny ruchu ma obowiązek powiadomić o tym dróżników na wszystkich przejazdach kolejowych na danym szlaku.
– Dróżnicy są zawiadamiani o każdym pociągu telefonicznie i sygnalizacją dźwiękową. Okoliczności wypadku badają kolejowa komisja i prokuratura, ale wszystko wskazuje na to, że dróżnik popełnił błąd – przyznaje Jan Telecki.
Prokuratura wszczęła śledztwo z art. 173 kodeksu karnego: spowodowanie katastrofy komunikacyjnej.
Do wypadku doszło na wyremontowanym niedawno fragmencie trasy kolejowej Warszawa – Gdynia (pociągi mogą tam jeździć maksymalnie z prędkością ok. 100 km/h). By można było się rozpędzić do 160 km/h, trzeba zlikwidować kolizyjne przejazdy kolejowe, budując wiadukty lub tunele.
Dwa dni temu rozpoczęła się budowa wiaduktu nad torami na ul. Klasyków. W związku z tym ruch skierowano właśnie na przejazd na ul. Mehoffera, gdzie wiadukt ma być budowany w drugiej kolejności.
– Bezkolizyjne przejazdy powinny powstać jak najszybciej – mówi Jacek Kaznowski, burmistrz Białołęki. Dodaje, że dzielnica będzie występować do kolei, by poprawiła bezpieczeństwo na przejazdach już działających. Wczoraj nieprzejezdne były obydwie przeprawy przez tory, co powodowało ogromne korki. Policja i nadzór ruchu kierowały auta na przejazd na ul. Płochocińskiej.
W czasie oględzin miejsca wypadku ekspres „Norwid” musiał zostać na miejscu. Część pasażerów, którzy jechali tylko do Warszawy, opuszczała wagony i na własną rękę próbowała dostać się do centrum miasta. Pozostali ok. godz. 16 przesiedli się do ekspresu „Małopolska”, który został specjalnie zatrzymany obok stojącego składu.
– Jeśli dalsza podróż będzie przebiegała planowo, pasażerowie dotrą do Krakowa z trzygodzinnym opóźnieniem – mówiła wczoraj Beata Czemerejda z biura prasowego PKP InterCity.
Z powodu wypadku na Białołęce przez kilkadziesiąt minut wstrzymany był ruch pociągów w stronę Gdańska.
Z kolei wieczorem przez kilka godzin trwały utrudnienia na odcinku pomiędzy stacjami Radziwiłłów i Żyrardów. Ruch odbywał się wahadłowo po jednym torze. Opóźnione były pociągi dalekobieżne w kierunku Łodzi i Wrocławia, a także podmiejskie do Żyrardowa i Sochaczewa. Wszystko przez śmiertelne potrącenie kilkadziesiąt metrów za stacją w Żyrardowie (pod pociąg relacji Warszawa – Łódź wtargnęła kobieta).
O godz. 20.30 wstrzymano ruch na trasie do Otwocka. Jak informuje Anna Kędzierzawska z biura prasowego KSP, pociąg SKM uderzył w głowę klęczącego przy torach mężczyznę. Skład jechał na tyle wolno, że ten... przeżył.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.