Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Z kultury tylko kebab

Robert Biskupski 02-07-2010, ostatnia aktualizacja 04-07-2010 09:14

W klubokawiarni na pl. Wilsona miały być smaczne śniadania, promocje książek, wystawy i kameralne koncerty. Lokal jednak stoi pusty, bo wspólnota mieszkańców nie pozwoliła zrobić remontu. Dlaczego? Bo woli bank.

Serce Żoliborza:  pl. Wilsona. Był sklep z butami, teraz jest kebab i pusty lokal. Przybytku kultury wspólnota mieszkańców tego jednego bloku nie chce.  I już
autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa
Serce Żoliborza: pl. Wilsona. Był sklep z butami, teraz jest kebab i pusty lokal. Przybytku kultury wspólnota mieszkańców tego jednego bloku nie chce. I już

Gdy z pl. Wilsona zniknęła większość sklepów, a ich miejsce zajmowały oddziały kolejnych banków, miasto uderzyło na alarm. Urzędnicy zapowiadali, że zrobią wszystko, by na placu można było usiąść i napić się kawy. Dzielnica ogłosiła więc przetarg na poprowadzenie kawiarni w pomieszczeniu, gdzie dawniej mieścił się sklep z butami i Citibank Handlowy.

Właściciel firmy, która go wygrała, odsprzedał udziały dwóm podmiotom: rodzinie, która uruchomiła bar kebabowy, i dwóm paniom, które postanowiły stworzyć tam klubokawiarnię.

– W styczniu tego roku przyszłyśmy do nowego miejsca z mnóstwem energii i pomysłów – mówi współwłaścicielka klubokawiarni Katarzyna Pruchnicka. – Chciałyśmy, by mieszkańcy Żoliborza przy śniadaniu mogli poczytać aktualną prasę, planowałyśmy robić promocje książek, wystawy fotograficzne czy kameralne koncerty muzyki klasycznej, np. duety na altówkę i fagot.

Właścicielki kawiarni nawiązały współpracę z architektami, artystami i animatorami kultury. Wydawało się, że wkrótce lokal zacznie działać. Ale wciąż jest zamknięty.

Wspólnota się nie zgadza

Problem polega na tym, że w lokalu po sklepie z butami nie ma wentylacji niezbędnej w kawiarni. – Postanowiłyśmy zrobić ją na własny koszt – mówi Katarzyna Pruchnicka.

Rura musiałaby jednak przejść przez wspólną część budynku, którą zarządza wspólnota mieszkańców bloku. – Z nadzieją na uzyskanie zgody poszłyśmy więc z naszymi projektami do wspólnoty – mówi Pruchnicka. – Niestety, po wielokrotnie podejmowanych przez nas próbach dojścia do porozumienia otrzymałyśmy odmowę, która blokuje nam wydanie pozwoleń na działalność przez wszystkie urzędy.

Wspólnota wysłała właścicielkom list, w którym wytyka wszystkie rzekome błędy projektu. Gdy w odpowiedzi dostała zestaw paragrafów świadczących o pełnej zgodności projektu z prawem, odmówiła zgody z powodu „ponowionej próby subiektywnej interpretacji obowiązujących przepisów”.

– Czego oni nam nie kazali robić – wspomina Katarzyna Pruchnicka. – Najpierw zażądali kupna separatora tłuszczu, choć przy naszym menu nie będziemy go produkować więcej niż zwykłe mieszkanie, później kazali sprawdzić, czy strop (w starej kamienicy, na parterze) wytrzyma nacisk lodówki i wyposażenia kuchni. I jeszcze wysłali do urzędu pismo, że przeszkadza im głośna, rockowa muzyka. Lokal jednak stoi pusty, więc skąd miałaby się ona wziąć?

Czynsz płacić trzeba

Właścicielki nie mogą otworzyć kawiarni, ale co miesiąc płacą prawie 14 tys. zł czynszu. Wystąpiły więc do Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami z prośbą o zmniejszenie stawki do czasu, gdy uruchomią kawiarnię. – Problem niestety polega na tym, że te panie wynajmują lokal jako spółka, w której są wspólnie z kebabem – mówi wiceburmistrz Żoliborza Michał Jakubowski. – Żebyśmy mogli obniżyć im czynsz, muszą tę spółkę podzielić. Ale to nie jest takie proste.

– Taki podział kosztuje kilkanaście tysięcy – mówi Pruchnicka. – Już na same czynsze wydałyśmy 55 tys. zł. A przecież nawet po ewentualnym podziale spółki nie będziemy miały gwarancji, że kawiarnię uda się otworzyć.

Sceptyczni co do tego są też mieszkańcy bloku. – We wspólnocie przeważają ludzie starsi, którzy kochają spokój – mówi jeden z nich. – Dla nich kawiarnia to dopust boży, bo ludzie będą tam przychodzić. Banki są lepsze, bo ciche, mało kto tam wchodzi. Pewnie skończy się to tak, że z przybytków kultury będziemy mieli tu tylko kebab.

Władze są za kawiarnią

Losami kawiarni zainteresowani są żoliborscy radni. – Cały czas na sesjach pytamy, co dzieje się w pustym lokalu – mówi radna Jadwiga Godlewska (SLD). – Wiadomo, że na pl. Wilsona potrzebne jest miejsce, w którym można usiąść, porozmawiać i napić się kawy. Jeśli sprawa wkrótce się nie rozwiąże, na pewno będziemy chcieli włączyć się do rozmów między właścicielkami a wspólnotą.

Bardziej dosadni są miejscy urzędnicy. – Krew mnie zalewa, gdy słyszę takie historie – mówi jeden z nich. – Podobne rzeczy dzieją się na Starówce, gdzie o północy zamiera życie, i w innych dzielnicach. Mieszkańcy protestują przeciw wszystkiemu, od modernizacji Teatru Ochoty po budowę Żagla Daniela Libeskinda. Najważniejszy jest interes własny.

Czy na pl. Wilsona obroni się tylko kebab? – Cały czas mamy nadzieję, że uda nam się jednak dojść do porozumienia – mówi Pruchnicka.

– Zbudowanie wentylacji może nakazać np. nadzór budowlany – mówi wiceburmistrz Jakubowski. – Głęboko jednak wierzę, że uda się ze wspólnotą osiągnąć kompromis.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane