Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tak warszawiacy bawili się przed wielu laty

Janina Blikowska 01-12-2009, ostatnia aktualizacja 01-12-2009 09:36

Bale przodowników pracy i zabawy pod gołym niebem – tak mieszkańcy stolicy witali w poprzednich latach Nowy Rok. Były tańce, konkursy, pokazy i loterie z żywym kogutem jako nagrodą.

W salach Pałacu Kultury i Nauki w latach 70. XX wieku bawili się głównie przedstawiciele władzy i przodownicy pracy
źródło: PAP/CAF
W salach Pałacu Kultury i Nauki w latach 70. XX wieku bawili się głównie przedstawiciele władzy i przodownicy pracy

Niezależnie od czasów warszawiacy starali się to zrobić jak najlepiej. Zawsze była muzyka, jedzenie i dobra zabawa.

Władza i fachowcy na jednej sali

Jak donosiło „Życie Warszawy” z 2 stycznia 1970 roku, w środę od samego rana wszędzie panował nieopisany ruch i tłok. Jednak około godz. 20 ulice opustoszały. Było na nich widać tylko sprzedawców balonów. Dopiero przed 22 rozpoczął się ruch. Kto żyw śpieszył na bal i nawet 20-stopniowy mróz nie ochłodził nastrojów. Warszawa 1969 roku witała Nowy Rok na blisko 200 balach i zabawach. Tańczono na prywatnych przyjęciach, wypełnione też były sale kinowe, w których prezentowano noworoczny program.

W Pałacu Kultury i Nauki w salach redutowych rozpoczął się wielki bal przodowników czynu XXV-lecia PRL. Wśród bawiących się tam osób reporterzy dostrzegli członka Biura Politycznego KC PZPR gen. Ignacego Logę-Sowińskiego. Był też I sekretarz KW PZPR Józef Kępa. W balu brali też udział najlepsi fachowcy i przodownicy pracy m.in. z wolskich zakładów przemysłowych. Nie zabrakło delegacji górników m.in. z kopalni Generał Zawadzki.

– W pięknie udekorowanych salach Marmurowej, Kosmicznej, Zimowej, Rotundzie przez całą noc przygrywały cztery orkiestry – donosiło „Życie Warszawy”. Bawiono się przy muzyce cygańskiej, ludowej, młodzieżowej. Tańczyło się i polkę, i walca, i kozaczka. A po tanecznych maratonach można było usiąść i posilić się w „dobrze zaopatrzonym bufecie”. – Obsługa dwoiła się i troiła, by nakarmić gości – relacjonowali reporterzy. Zauważyli też, że goście balu mogli wziąć udział w losowaniu. – Wybrańcy losu mogli wrócić do domu z motorowerem lub magnetofonem – pisało „Życie Warszawy” 40 lat temu. A przebojem nocy stała się piosenka o Woli Jeremy Stępkowskiego.

Z kolei studenci bawili się w klubach i akademikach. W gmachu SGPiS (dziś SGH) tańcowało 900 par, dla których przygotowano wiele atrakcji, m.in. pokaz tańca towarzyskiego czy loterię fantową. Można w niej było wygrać żywego koguta. W nowo otwartej kawiarni w Juniorze przy Marszałkowskiej odbył się bal przebierańców. Wybrano tam królową balu. Została nią Aea Grzesik, Włoszka, która od pięciu lat mieszkała w Warszawie. Z kolei w 13 salach Filharmonii Narodowej bawił się korpus dyplomatyczny. – Panie demonstrowały toalety lansowane w stolicach świata – cieszył się reporter „ŻW”.

Zauważył też, że 12 razy interweniowała straż pożarna, z czego dwa alarmy okazały się fałszywe. A pogotowie MO otrzymało aż 100 zgłoszeń (to znacznie mniej niż w jakiekolwiek popularne imieniny). „ŻW” odnotowało, że w sylwestrową noc Barbara Kucharska w szpitalu przy ul. Żelaznej urodziła bliźniaki – dwóch chłopców.

Powracająca tradycja bali

Dziesięć lat później, w styczniu 1980 roku, „Życie Warszawy“ o sylwestrowych szaleństwach donosiło na pierwszej stronie, iż warszawiacy bawili się na blisko tysiącu balach, licznych zabawach w zakładach pracy. Pożegnanie roku w przeciwieństwie do świąt Bożego Narodzenia odbyło się w przepięknej scenerii. Leżał bowiem śnieg. A na tradycyjnym balu przodowników pracy w Pałacu Kultury bawiło się ponad 3,5 tys. przedstawicieli wszystkich zakładów pracy z Warszawy i województwa. – Pogodny nastrój królował też na licznych balach w zakładowych domach kultury – pisało „ŻW“. Jego dziennikarze odkryli, że największe imprezy zorganizowała Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu, Zakłady Mechaniczne im. Nowotki, Fabryka Wyrobów Mechanicznych Świerczewski czy Zakład Wyrobu Lamp Elektrycznych im. Róży Luksemburg.

W artykule „365 dni stolicy” dziennikarze donosili, że w styczniu 1979 r. martwili się, iż ginie w Warszawie tradycja wielkich bali. – Owszem zabawy są, ale już nie tak wielkie, nie tak huczne jak dawniej. Może to trudności z dotarciem na sylwestra rok wcześniej (była zima stulecia) sprawiły, że tych imprez było mniej – pytali dziennikarze. Ale 30 lat temu nie było już tak źle jak rok wcześniej. Nie było już problemów z dotarciem na bal, więc i weselej się bawiono. W salach redutowych tym razem przygrywało osiem orkiestr. Do białego rana tańczono w świetlicach i klubach zakładowych. Blisko sto imprez zorganizowały kawiarnie i restauracje, a Nowy Rok przywitało tam ponad 15 tys. osób. Mnóstwo też było bali studenckich, dyskotek i prywatek.

Nie było już balu przodowników

Zupełnie inaczej bawiono się kolejną dekadę później. W sylwestra 1989 roku warszawiacy żegnali Stare, a witali Nowe. Oznaką tego Nowego była zabawa w hotelu Marriott. Zzaranżowano ją tam nie w zwykłej sali, ale w „ballroomie”.

Nie można było robić zdjęć, żadnych wywiadów. Dziennikarze zauważyli „parę prominentnych” gości ze świata artystycznego i telewizyjnego – cały stolik zarezerwowany był dla Ministerstwa Kultury. Nie ujawnili jednak żadnych nazwisk.

Zauważyli, że po raz pierwszy doszło do ścisłej segregacji gości. Za 150 tys. zł bawiono się w Night Clubie Bacciarelli i Chicago Grill. W luksusowej sali byli ci, którzy zapłacili za bilet 350 tys. zł. Tam trzeba było jednak uważać pod nogi, by nie zadeptać żadnego dziecka. – To nowość u nas wcześniej nieznana – zauważali reporterzy „ŻW”. Donosili też w 1990 roku o ostatnim balu w restauracji w Kongresowej, która wkrótce miała zamienić się w jaskinię hazardu. Wybrało się tam 400 osób, ale ci, którzy przyszli, nie żałowali. – Każda para miała dość miejsca na swobodny popis lambady, a cały bal był jakby imprezą charytatywną – pisali dziennikarze. Za 160 tys. zł dostawało się na parę ćwiartkę wódki i jednego szampana, zakąski zimne i dwa dania gorące, do tego kawę, herbatę i tort. – Po balu restauracja przestaje istnieć, bo osiada tu ruleta – donosiło złośliwie „ŻW”. Zauważyło, że dyrekcja PKiN dostała od Amerykanów 450 tys. dolarów, a czynsz też miał być płacony w dewizach. – Widocznie to się lepiej opłaca. Wystarczy na wymianę rur i zniszczonych podłóg – uważali dziennikarze „ŻW”.

W tej samej publikacji opisali też imprezę na pl. Zamkowym, gdzie mieszkańcy urządzili 31 grudnia 1989 r. demonstrację na pożegnanie starego, a kolejną 1 stycznia 1990 r. na powitanie Nowego Roku.

Czego nie było w tamtego sylwestra? – Nie było balu przodowników pracy i chłopów zaproszonych przez robotników, tak jak w latach 50. – tłumaczyli dziennikarze „ŻW”. Zauważyli, że nie było zabaw w salach ludowych i świetlicach. – Zakłady pracy zignorowały balowanie zajęte głównie przeliczaniem starego na nowe i z powrotem, bo wyniki tych przeliczeń tak były nieprawdopodobne, że trzeba by było kupić komputer – radzili dziennikarze. I mieli rację.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane