Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Niepowtarzalna proza i niezwykła adaptacja

Monika Banach 23-04-2010, ostatnia aktualizacja 23-04-2010 07:28

„Sanatorium pod Klepsydrą”, Polska 1973, reż. Wojciech Jerzy Has, wyk. Jan Nowicki, Tadeusz Kondrat, Biblioteka Narodowa, Al. Niepodległości 213, wejście A, sala im. S. Dembego, bilety: 11 zł, rezerwacje: tel. 22 646 12 60, piątek (23.04), godz. 20.

Jedno z arcydzieł Hasa – „Sanatorium pod Klepsydrą” – powstawało ponad dwa lata w gruncie rzeczy jako tajny projekt. Reżyser mówił, jak odmawiano mu pozwolenia na realizację, a kiedy udało mu się wywalczyć zgodę na film, krytycy zarzucali mu hołdowanie formalizmowi i epatowanie… artystyczną niezależnością. Has opowiadał: „Mówiono wtedy, że najważniejszy jest temat, a to nieprawda, bo temat tworzy forma. Ja wywodziłem się z krakowskiego środowiska plastycznego, znałem Kantora, Brzozowskiego, mnie nikt nie był w stanie wmówić, że w filmie nie liczy się obraz”. Film został w pudłach z innym tytułem wysłany na festiwal do Cannes, gdzie otrzymał Nagrodę Specjalną Jury.

Has, który znajdował szczególne upodobanie w operowaniu kontrastem czerni i bieli, „Sanatorium pod Klepsydrą” zrealizował jako dzieło barwne. Jego kolorystykę określano mianem „chorobliwej”, bo taka jest ta opowieść o Józefie, który przyjeżdża do sanatorium doktora Gotarda i zastaje tam swojego ojca, zmarłego przed laty, przeniesionego w inny wymiar czasu.

Utrzymany w poetyce sennego marzenia film, który zaludniają zjawy, majaki, postaci historyczne zjawy i zmaterializowane fantomy intensywnie pracującej wyobraźni – należy do tych trudnych dzieł, które fantastycznie zmierzyły się z wielkością literackiego pierwowzoru i rodzajem jego metafory. Dzięki temu twórczość Brunona Schulza zyskała nowy punkt odniesienia, a widz miał jedyną tego rodzaju szansę przenieść się do miejsca, jakiego nie ma – miasteczka na Kresach zawieszonego między trzema kulturami.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane