Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Salon ciekawych zdarzeń

Anna Brzezińska, Przemek Dziubłowski 04-03-2009, ostatnia aktualizacja 04-03-2009 21:28

Jest szansa, by w sercu Warszawy powstało tętniące życiem centrum kultury. Dysponujący dawną kawiarnią Nowy Świat ratusz szuka pomysłu na lokal. Chcemy pomóc. Jak stworzyć Nowy, kulturalny Świat? Od dziś opinie artystów, ludzi kultury, działaczy, animatorów. Czekamy także na Państwa opinie.

źródło: Życie Warszawy

Nowy Kulturalny Świat - komentuj

Lokal o powierzchni 1,3 tys m kw., genialnej lokalizacji i niebagatelnej historii (przez lata grywał tu legendarny kabaret Dudek) od półtora roku niszczeje opustoszały. Po tym jak zwycięzca przetargu na jego użytkowanie wycofał się, ratusz postanowił przeznaczyć go na cele kulturalno-edukacyjne.

Brzmi to enigmatycznie, bo na razie nie ma konkretnego pomysłu. – Możliwości jest dużo – usłyszeliśmy wczoraj w ratuszu. Wiceburmistrz Śródmieścia Marcin Rzońca w lokalu widziałby inkubator przedsiębiorczości i forum wymiany doświadczeń organizacji pozarządowych oraz dom kultury.

Zdaniem Marcina Wojdata, dyrektora Centrum Komunikacji Społecznej, najpierw trzeba wysłuchać opinii mieszkańców. – Nie można pomijać ich zdania – zaznacza.

Dowiedzieliśmy się także, że podczas wczorajszych obrad zarządu dzielnicy Śródmieście mowa była o potrzebie publicznej dyskusji na temat przyszłości lokalu, który ma działać już w maju. Co z nim zrobić. Dziś pierwszy głos – Grzegorza Lewandowskiego, właściciela klubokawiarni Chłodna 25.

Z HISTORII KAWIARNI NOWY ŚWIAT

Kamienica w pobliżu skrzyżowania Nowego Światu i Świętokrzyskiej nie oczarowuje. Jako że nie miała statusu zabytku, po wojennych zniszczeniach nadano jej formę bezstylową. Z jednej strony rekonstruując reprezentatywną ulicę Warszawską nawiązano do szczelnej, dwupiętrowej zabudowy z czasów Królestwa Kongresowego, z drugiej pamiętano jednak o słowach Bolesława Bieruta, który stwierdził, iż „nowa Warszawa nie może być powtórzeniem dawnej”. Przy takich założeniach budynek w najlepszym wypadku skazany był na przeciętność. Gościł za to wyjątkowych artystów.

W barwnych czasach międzywojennych Zula Pogorzelska, szelmutka słynna za sprawą zachrypniętego głosu i fantastycznych nóg śpiewała na pierwszym jego piętrze „Spotkamy się na Nowym Świecie”. „Student i panienka z magazynu, wierna żona i niebieski ptak, pan Walenty i Agnieszka pełna cnót, wszyscy schadzki naznaczają tam” – głosiła wdzięcznie piosenka. Na tyle zainspirowała Kabaret Dudek, że nazwał za nią swój pierwszy program. W latach 60. był on wielką atrakcją kawiarni „Nowy Świat”, powołanej do życia właśnie pod numerem 63, tyle że dekadę wcześniej. Słynny utwór każdorazowo kończył popis trupy Edwarda Dziewońskiego.

Sama kawiarnia nie mogła równać się z „Małą Ziemiańską” czy choćby „SIM’em”. W odróżnieniu od nich nie miała ani telefonów przy stolikach, ani palm w donicach. Wojciech Młynarski narzekał nawet, że „za szybami panował socjalizm, było szaro, ponuro i nudno”. Ale do końca istnienia przyciągała środowiska twórcze. Dudek, gdzie prócz Dziewońskiego brylowała Irena Kwiatkowska, Wiesław Gołas czy Jan Kobuszewski występował aż do 1975 r. I znalazł następców – wystarczy wspomnieć Kabaret Drozd dowodzony przez zabawnego jeszcze wówczas Tadeusza Drozdę, który współpracował choćby z Aliną Janosz i Krzysztofem Daukszewiczem. Warszawiacy chętnie wpadali się pośmiać, doceniając zarówno wygodną lokalizację, jak i wspaniałą wuzetkę. „Nowy Świat” wywołuje też skojarzenia literackie. Nie tylko dlatego, że został upamiętniony na stronach „Złego” Leopolda Tyrmanda (stąd Meteor dzwonił do Merynosa po wizycie w Związkach). Tutaj, przy strucli wiedeńskiej i wodzie mineralnej z cytrynką, Zygmunt Kubiak udzielał pisarskich porad. Nie był jedyny.

Niestety lokal zakończył działalność w 2007 r. - zadłużony, z zamalowanymi szybami. Kilkanaście miesięcy później ożył na parę dni, udając legendarną kawiarnię Pod Pikadorem.

—flint

Życie Warszawy

Najczęściej czytane