Kto się boi spółek miejskich
W tym roku na prywatyzacji spółek miasto nie zarobi ani złotówki. Ale ma drobny sukces: po 10 latach z rejestru wykreślona zostanie firma cementowa warta... 4 tys. zł.
Stołeczny samorząd jest jedynym właścicielem 29 spółek i współwłaścicielem 19 kolejnych. W tegorocznym budżecie zaplanował ponad 160 mln zł wpływów z prywatyzacji. To jednak nierealne. Transakcje utknęły w sporach prawnych albo... władze miasta zmieniły zdanie.
Tarasy w sądzie
Na początku roku ratusz mówił o rychłej sprzedaży udziałów w Złotych Tarasach (negocjacje z ING Real Estate toczyły się trzy lata) i w spółce Sedeco z belgijskim inwestorem do budowy biurowca przy Złotej. Chciał też sprywatyzować GGKO (zarządzające nieruchomościami na Ochocie), skomercjalizować PRIBW (produkujące m.in. cegły i rury) oraz sprzedać Miejskie Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych (pochówki i usługi cmentarne). Z planów nic nie wyszło.
– To nie oznacza, że nic nie robimy – zastrzega odpowiedzialny za spółki wiceprezydent miasta Jarosław Kochaniak. – W większości borykamy się z niekorzystnymi zapisami umów podpisanymi przez naszych poprzedników w ratuszu.
Z tego powodu np. fiaskiem zakończyły się negocjacje w sprawie Złotych Tarasów. Firma chciała odkupić od miasta udziały po wartości zagwarantowanej w umowie z 1998 roku, czyli za 58 mln zł. Wycena ratusza wykazała jednak, że są one dziś warte kilka razy więcej (nieoficjalnie 300 mln zł). Sprawa trafiła do sądu arbitrażowego. Na razie odbyła się tylko jedna rozprawa.
Nie widać też finału rozmów w sprawie sprzedaży udziałów w Sedeco. Miasto ma prawie 100 proc., ale niewiele uprawnień (też niekorzystna umowa). Sprawa rozbija się o wycenę.
– Od roku negocjujemy. I pewnie zlecimy wspólną wycenę. Jeśli obie strony ją zaakceptują, sprzedamy w końcu udziały – wyjaśnia wiceprezydent Kochaniak.
Od ręki można by natomiast prywatyzować niewielką Gminną Gospodarkę Komunalną Ochota. Planowano za nią uzyskać 7 mln zł w br., ale prezydent miasta zmieniła zdanie.
– Zdecydowaliśmy, że ta spółka najpierw zostanie połączona z inną, która też administruje nieruchomościami, we Włochach. I dopiero wtedy sprzedana – tłumaczy prezydent.
Syndyk sprzeda działkę
Nie udały się ponaddwuletnie próby ratowania Przedsiębiorstwa Budownictwa Uprzemysłowionego Warszawa-Północ. Ma ponad 30 mln zł długów. Nie płaci podatków, nie opłaca prądu ani ZUS. By spłacić zobowiązania chciała sprzedać jedną z dwóch swoich działek – przy ul. Górczewskiej (w 2007 r. wycenioną na 250 mln zł). Jednak dwa przetargi na te 13 ha, gdzie można stawiać osiedla mieszkaniowe, nie wyłoniły kupca. – Kilka tygodni temu został więc złożony wniosek o upadłość firmy – informuje prezydent.
Teraz grunt będzie sprzedawać syndyk. Pewnie za mniej niż dawano w przetargu. – Jeśli wpływ pokryje straty i długi, firma dalej może funkcjonować – mówią urzędnicy.
Atrakcyjne nieruchomości posiadają też większe firmy – MPO, MPT czy MPRO. Ich sprzedaż wpisana jest w plan prywatyzacji (zatwierdzony przez Hannę Gronkiewicz-Waltz) na 2010 rok.
Ale radni PO oceniają realnie: – To mrzonki. W roku wyborczym raczej nie będziemy już podejmować strategicznych i kontrowersyjnych decyzji – mówią.
Pochówki na ratunek
By poprawić „prywatyzacyjną statystykę”, do końca roku ratusz chce przygotować sprzedaż MPUK, które kontroluje ok. 18 proc. rynku usług pogrzebowych w stolicy. Ostatni rok przedsiębiorstwo zamknęło zyskiem 700 tys. zł netto. Na początku roku ma być zlecona analiza przedprywatyzacyjna.
PiS nie zgadza się na sprzedaż zyskownej firmy: – Dlaczego nie ruszyć tych, które przynoszą straty – zastanawia się szef klubu PiS w Radzie Warszawy Marek Makuch.
Pytanie zasadne, bo co czwarta miejska spółka jest na minusie. A w rejestrze od lat znajdują się pozycje, które dziwią ekspertów. Poza tym, że dają etaty kolejnym ekipom polityków, sensu ich trwania doszukać się trudno.
Niezniszczalne konserwy
Pisaliśmy ostatnio o firmie Trasa Świętokrzyska, która m.in. sprzedaje wizerunek mostu i dźwigi przejęte za weksle od Stoczni Szczecińskiej. Zatrudnia dziewięć osób. Przyniosła 3 mln zł strat w ub.r. Ale o pozbyciu się jej ratusz mówić nie chce.
Warszawa wciąż ma też udziały w zakładach mięsnych Pekpol Ostrołęka. Bagatela... 0,01 proc. – Może to i wygląda śmiesznie, ale występowaliśmy do udziałowców. Nikt ich nie chce – odpowiada Kochaniak.
Jest też spółka Bewarex założona w 1999 r. przez władze Warszawy i obywatelkę Niemiec. Ona wniosła do firmy maszynę do pisania, telefax i pustaczarkę kroczącą, miasto – hektar starej cementowni. Już w 2001 r. wiadomo było, że firmę trzeba zlikwidować. I w tym roku nastąpi przełom! – Postępowanie upadłościowe dobiega końca. We wrześniu Bewarex zostanie wykreślony z rejestru spółek – zapowiada prezydent.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.