Rowerowy szyk w wielkim mieście
Ruchliwe skrzyżowanie w centrum Kopenhagi. Na celowniku fotografa para: rower i dziewczyna. On: czarna klasyczna miejska damka, typ Velorbis, wiklinowy kosz na kierownicy. Ona: letnia sukienka w kwiaty, czerwone szpilki. Zmiana świateł. Błysk migawki, dokładnie w momencie gdy wysoki obcas dociska pedał. Kwintesencja cycle chic.
Wszystko normalnie
Fotograf to Duńczyk o brytyjskich korzeniach, Mikael Colville-Andersen. Jego blog ze zdjęciami mieszkańców Kopenhagi na rowerach rozpropagował w świecie ruch cycle chic. Pewnego czerwcowego dnia 2007 r. umieścił w Internecie zdjęcia mieszkańców rowerowej stolicy świata, jakich dziesiątki robił codziennie, pedałując po jej ulicach. Po co? By pokazać innym kopenhaską rowerową kulturę, której podstawowe przesłanie można zdefiniować jako powrót do źródeł. – To niesamowite, jak ludzie umieją skomplikować nawet najprostsze sprawy. By jeździć na rowerze, wystarczy mieć rower. Tak jak sto lat temu, kiedy jednoślady zachwalano jako uosobienie wolności przemieszczania się – zwłaszcza dla kobiet i klasy robotniczej – oraz praktyczny środek transportu. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach w wielu krajach rower przesunięto do kategorii „sport”, „rekreacja” – mówi „Rz” Mikael Colville-Andersen. – Mieszkańcy Kopenhagi zdemistyfikowali rower, korzystając z niego bez specjalnych strojów rowerowych i innych niepotrzebnych gadżetów. Mogą być teraz na nowo wzorem dla innych.
Czym więc jest słynny kopenhaski cycle chic, który od pierwszych dni istnienia bloga zafascynował zarówno ludzi interesujących się modą, jak i wielbicieli klasycznych jednośladów? Colville-Andersen: – Żadnym nowym trendem z rodzaju tych, które nagle pojawiają się na modowym horyzoncie znikąd, jak choćby sprane dżinsy-rurki. Ten styl jest równie stary jak sam rower.
Wpływowy bloger
Czterdzieści jeden lat, siwe włosy, okulary. Zawadiacki uśmiech. Choć wygląda na nobliwego mieszczucha w prążkowanym garniturze, Colville-Andersen to niespokojny duch. W latach 80. i 90. studiował w London School of Journalism i American Academy of Dramatic Arts. Potem wciągnął go film. Założył pierwszą paneuropejską organizację zrzeszającą scenarzystów. Nakręcił debiutancki film pełnometrażowy „Zakka West”, nietypową historię miłosną dwójki młodych ludzi (dziś uchodzi za sztandarowy przykład niezależnego duńskiego kina). Jego strona internetowa, poświęcona Hansowi Christianowi Andersenowi, zdobyła prestiżową nagrodę Grand Prix Italia.
W wolnych chwilach jeździł rowerem po mieście i fotografował. Głównie piękne dziewczyny w interesujących strojach, rzecz jasna na rowerach. Dokumentacja tych codziennych podróży złożyła się na wystawę „Rowerowa elegancja”, a kilka wykorzystanych na niej zdjęć znalazło się w sieci, dając początek historii Copenhagencyclechic zaliczonego przez „The Times” do stu najbardziej wpływowych blogów świata. Jego autor trafił do Wikipedii.
Choć on sam traktował zjawisko jako coś naturalnego, bakcyl rozniósł się w zdumiewającym tempie. Już w kilka dni po starcie bloga jego sympatycy, uzbrojeni w aparaty, ruszyli na łowy i zasypali Colville’a-Andersena zdjęciami z wielu miast świata. Od Toronto po Tokio zaczęły pączkować bliźniacze blogi dokumentujące niebanalnie ubranych mieszkańców metropolii.
Od klasycznych blogów z modą uliczną w rodzaju The Sartorialist różnią się tylko jednym, ale bardzo istotnym szczegółem: obecnością roweru. Choć nie on jest głównym bohaterem zdjęć. – Interesuje mnie sposób, w jaki ludzie korzystają z rowerów w przestrzeni miejskiej – mówi Colville-Andersen. Jak przystało na założyciela nowego ruchu, jest gorliwym propagatorem roweru. Sam pedałuje na Velorbis Scrap Deluxe. Gdy jedzie z dziećmi albo na zakupy – bierze Bullita, wielofunkcyjny rower cargo firmy Larry vs Harry. Zawsze z aparatem: Canon IXUS75 do szybkich zdjęć lub Canon G9, gdy ma więcej czasu do namysłu. W ten sposób, gdzieś między zakupami w warzywniaku a przejażdżką na kawę, powstają fotografie, które później – niemal codziennie – trafiają do blogu.
Złośliwi wytykają mu, że bohaterkami 90 proc. zdjęć są atrakcyjne kobiety, choć zdarza mu się też uwiecznić mężczyzn lub dzieci. – Najlepsze z moich zdjęć powstały z inspiracji mojej żony – odgryza się. – Zwykle, gdy jedziemy gdzieś razem, to ona chwyta mnie za ramię: – Popatrz na tę dziewczynę, wygląda świetnie. Gdzie jest twój aparat?
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.