To tu, to tam, a potem na Pragę
Co łączy Calvina Kleina z kolebką hip-hopu? Jak skutecznie odprawić egzorcyzmy nad krową, która nie daje mleka? Co zrobić, aby grupa Japończyków w czepkach biegała za sobą z cyfrówkami? Odpowiedzi na te absurdalne pytania przynosi Sensnonsensu i czwartkowe spotkania slajdowe ekipy Totutotam.
Od trzech miesięcy w praskim pubie Sensnonsensu zbiera się grupa ludzi, aby obejrzeć slajdy z podróży po całym świecie i posłuchać egzotycznych opowieści. Dziesięć spotkań zorganizowanych przez grupę Totutotam sprawiło, że coraz więcej osób zainteresowanych jest nie tylko ideą gawędy przy slajdach, ale również odbyciem dalekich podróży na własną rękę. Spotkania inspirują, ośmielają, a nawet kojarzą kompanów do wspólnych wypraw.
Nocnym przez Warszawę
- Wcześniej nie kumplowaliśmy się jakoś bliżej – opowiadają Ola Synowiec i Łukasz Kopeć, organizatorzy pokazów, twórcy Totutotam. – Czasem spotykaliśmy się przez przypadek w nocnych autobusach. Dopiero gdy Łukasz wrócił z Indii, zaczęłam intensywnie namawiać go, żeby o tym opowiedział.
Ola uczy obcokrajowców języka polskiego, Łukasz jest lektorem języka angielskiego. Ona przejechała Europę wzdłuż i wszerz autostopem, on przez miesiąc podróżował samotnie przez Indie i zorganizował tam nawet grę miejską. Jest jeszcze Emil, ich kumpel. Pojechał do Portugalii motorem.
Pierwszy pokaz slajdów odbył się 15 stycznia bieżącego roku. Członkowie Totutotam od razu stwierdzili, że zaplanują coś cyklicznego. Na pierwszy ogień poszedł Łukasz z Indiami, tydzień później Emil z podróżami motocyklowymi oraz Ola z przebojową wyprawą po Europie. Łukasz zaprosił przede wszystkim znajomych, ale zostawił również wiadomość na portalach społecznościowych. Przyszło sporo ludzi, a na następnym pokazie brakowało już miejsc. Pomysł zaskoczył! Nic dziwnego, skoro opowieści nie miały nic wspólnego z reklamową papką folderów turystycznych.
O tym nie przeczytacie w Wikipedii
Gdyby od każdej opowiedzianej dotychczas historii poprowadzić na mapie linię do punktu, którego opowieść dotyczy, otrzymalibyśmy wachlarz gęsto rozrzuconych promieni zogniskowanych w praskim pubie.
- Spotkania nie przypominają uniwersyteckich wykładów czy pokazów slajdów studentów geografii. – mówią organizatorzy. - Istotą spotkań jest odkrywanie nieprzewodnikowych stron miejsc z całego świata. Było mnóstwo bardziej lub mniej ciekawych historii. Wszystkie jednak mogą okazać się dla kogoś inspiracją. Jak chociażby historia Joasi.
26-letnia Joanna Mostowska, absolwentka warszawskiego wydziału geografii oraz podróżniczka, przemierzyła w dwa miesiące zachodni Tybet na tanim, kupionym w Chinach rowerze (długość trasy: 2574 km, od Yecheng do Lhasy). Opowieść, choć ekstremalna, dotyczyła jedynie wycinka wielkiej wyprawy, która objęła łącznie sześć azjatyckich państw: Indie, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Nepal oraz Tybet. Na trasie Joanna zaprzyjaźniła się z tubylczą rodziną, która zaoferowała jej nocleg w swoim glinianym domu, uraczyła herbatą z masłem z mleka jaka i ciepłym posiłkiem. Migowy sposób porozumiewania nie sprawił najmniejszego problemu w nawiązaniu bliższej relacji.
Joanna nie trenowała przed wyjazdem. Przez sześć tygodni podróży, poza dużym wysiłkiem fizycznym narażona była na bezlitosny wpływ opadów atmosferycznych, niepewne noclegi (pod namiotem, w klasztorze, w przydrożnych barach, w opuszczonych domach, a nawet w ciężarówce) oraz samotność. Rutynę pedałowania przez bezkres kamienistych dróg przerywały zabawne epizody – na przykład rozmowa z przypadkowym kierowcą, który mijał ją na trasie. Joanna była zaskoczona – mężczyzna skojarzył ją jako „tę rowerzystkę z Polski”. Dla tamtejszych kierowców stała się bezapelacyjną królową drogi.
Tam, gdzie nikt nie jeździ
Inna uczestniczka praskich slajdowisk, 28-letnia Aldona Krzyżewska, prywatnie przyszła okulistka, opowiedziała o wyprawach do Bangladeszu, Uzbekistanu i Kirgistanu.
- Pojechałam do Bangladeszu, bo tam nikt nie jeździ – opowiada z uśmiechem o ponad miesięcznej wyprawie Indie-Bangladesz. – Tam właściwie nie ma turystów. Przez cały pobyt spotkaliśmy raptem pięć osób, w tym dwoje Polaków. Turyści to naprawdę jednostkowe przypadki. Do tego stopnia, że tubylcy są w stanie odtworzyć, kto po kim tam przybył.
Aldona i jej znajomy okazali się zatem dla tubylców olbrzymią atrakcją. Często wynikały z tego zaskakujące sytuacje.
- Pierwszego dnia pobytu podróżowaliśmy z kolegą dwoma rikszami. W pewnym momencie jakiś chłopak zatrzymał moją rikszę. Gdy spytałam, o co chodzi, odpowiedział, że pokaże nam Bangladesz. Niepewnie i podejrzliwie przystaliśmy na jego propozycję. Chłopak nie tylko oprowadził nas po mieście, ale też zabrał do kina na bengalski film, a wieczorem otrzymaliśmy zaproszenie od jego mamy na kolację. Czuliśmy się jak gwiazdy!
Totutotam sprzyja odławianiu przypadków absurdalnych, niefolderowych. Tak było przy okazji slajdów z Japonii zaprezentowanych przez 24-letniego Krzysztofa „Sempa” Bieleckiego, który opowiedział m.in. o nietypowych formach noclegu – o tzw. hotelach kapsułkowych.
Wytrzeźwiałka po japońsku
- Można się na nie natknąć tu i ówdzie na ulicach Tokio – opowiada Krzysztof, który znany jest ze swojego uwielbienia dla uroków miasta (jest autorem książki pt. „Miasto to gra”). – Korzystają z nich głównie pijani Japończycy, którzy nie zdążyli na ostatnią kolejkę do domu. Hotele przeznaczone są wyłącznie dla mężczyzn i tylko czasem można znaleźć takie, w których jest dodatkowe piętro dla kobiet.
Pokoje przypominają „szuflady na ludzi”: 2,5 na 1,5 metra, przy wysokości 1,5 metra. Do tych, które znajdują się wyżej trzeba wejść po drabinie. Mimo niewielkich wymiarów jest lusterko, budzik i... podwieszony pod sufitem telewizor!
- Te niezwykłe noclegownie są jak wizja z surrealistycznego snu. To, co dla pijanego mieszkańca Tokio jest ostatecznością, dla gajina (człowiek spoza Japonii) będzie unikalnym doświadczeniem i niesamowitą atrakcją.
Galeria postaci prezentujących slajdy przypomina obsadę filmu Woody’ego Allena: autostopowiczka, która przemierzyła całą Europę, a na koniec otrzymała „szacun” od praskich chłopaków, bo „zachowała twarz”, organizator gry miejskiej na brzegach Gangesu (prywatnie lektor języka angielskiego), podróżujący Koleją Transsyberyjską, piechurzy zdobywający szczyty w Andach, student z Bronksu... Tutaj nikogo nic już nie zdziwi.
You can talk
Opowiedzieć o swojej wyprawie może każdy. Najlepiej napisać wcześniej na adres totutotamteraz@gmail.com. Zapowiedzi kolejnych imprez znaleźć można na Gronie lub na Facebooku.
Na dziesiąte spotkanie organizatorzy przygotowali imprezę MixKulturParty, która nie tylko przybliżała gościom odległe kultury (muzyka z całego świata, egzotyczne instrumenty i poczęstunek rodem z odległych zakątków), ale przede wszystkim bardzo zintegrowała uczestników.
- Jak masz na imię? Ile słodzisz? Twój ulubiony kraj? – tak tego wieczoru rozpoczynali ze sobą rozmowę goście imprezy Totutotam.
Co dalej? Oli i Łukaszowi nie brakuje pomysłów.
W przyszłości planują zorganizować „Podróż do wnętrza wyobraźni” (czyli spontaniczny freestyle gawędziarski do prezentowanych fotografii) oraz pokaz slajdów „Polska oczami obcokrajowców”. I może jeszcze konkurs „która historia jest prawdziwa”. I jeszcze „Jaka to przyprawa”. Turystyczny Konkurs Fotografii Kiczowatej wprawdzie już był, ale na pewno coś jeszcze wymyślą.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.