Stacja: Warszawa banalna
Pozornie antyestetyczne kadry, a na nich stolica naznaczona traumą wojny. Odkrywamy tajemniczy cykl zdjęć Zbigniewa Dłubaka.
Początek lat 50. to najsłabiej zbadany okres twórczości tego niezwykłego artysty. Aż do teraz. Działająca od sierpnia Fundacja Archeologii Fotografii – zajmująca się ochroną, opracowywaniem i publicznym udostępnianiem archiwów po polskich wybitnych fotografikach – weszła w posiadanie rozproszonego po Polsce i Francji zbioru ok. 300 negatywów Zbigniewa Dłubaka z lat 1950 – 1953. Co z tego wyniknie? Już w środę zobaczymy „Krajobraz peryferyjny” – wystawę w galerii Asymetria (ul. Nowogrodzka 18a m. 4), na której zaprezentowane zostaną nieznane szerzej zdjęcia powojennej Warszawy.
– Wiedzieliśmy, że ten cykl istnieje, ale dotychczas pokazywane były jedynie jego fragmenty. Dłubak nie był z niego znany, a to niezwykle ważny dla niego okres – mówi pracująca od miesięcy nad archiwum zebranym w mieszkaniu artysty Karolina Lewandowska, historyk sztuki oraz prezes tej nietypowej fundacji. Co tak niezwykłego kryje się w czerni i bieli tych zdjęć?
– Nietypowy obraz miasta. Warszawa jest tu opustoszała, niemal wyludniona – tłumaczy Lewandowska.
Dłubak celowo robił zdjęcia pozbawione kontrastów, w pochmurne dni. Warszawa wypada na nich nijako.
– To było świadome zaprzeczenie ogólnie obowiązującym zasadom kompozycji i ogromny zwrot w jego twórczości, która do tej pory nawiązywała do surrealizmu i abstrakcji – dodaje.
To zupełnie odrębna część twórczości artysty, którego znamy przede wszystkim z fotograficzno-malarskiego cyklu „Asymetrie” czy „Gestykulacji”.
Swoimi miejskim pejzażami tworzył, jak to zwykł określać, „dokumentacje banalności“, zupełnie nieświadomie wyprzedzając trendy neorealistyczne. W polskiej sztuce pojawiły się one dopiero po odwilży w 1956 r., a na świecie cztery lata później.
Lewandowska, która o Dłubaku pisała pracę magisterską i znała go osobiście, podkreśla, że niechętnie wracał wspomnieniami do tego okresu. Zdjęcia wyludnionych, naznaczonych śladami wojny „dzielnic peryferyjnych” Mokotowa, Pragi czy Woli powstały w bardzo trudnym dla niego okresie. Stracił pracę w Klubie Młodych Artystów i Naukowców oraz z dnia na dzień został bez środków do życia.
Zdjęcia, które zaczął wówczas robić, tworzył tylko dla siebie. Odsunął się zarówno od życia towarzyskiego, jak i artystycznego.– Z eksperymentu zwraca się ku rzeczywistości – tłumaczy prezes Archeologii. – Podkreślenie brzydoty tych miejsc staje się dla niego istotą zdjęcia.
Patrząc na te „programowo” brzydkie zdjęcia, trudno nie dostrzec drzemiącego w nich piękna czystej fotografii. Mała głębia ostrości daje wizję, jakiej nie zobaczymy gołym okiem. To zupełnie nowa wizja starej Warszawy.
Rozpoznajesz miejsce ze zdjęcia? Znasz jego lokalizację, bądź masz możliwość przesłania nam jego aktualnej fotografii? Czekamy na zgłoszenia na naszym forum oraz pod adresem redakcjaonline@zw.com.pl!
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.