Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Poczuć, co słychać i widać

Anna Brzezińska 13-11-2008, ostatnia aktualizacja 27-11-2008 21:17

Odbywają się w Białymstoku, Gdyni i Poznaniu. Teraz również w Warszawie. W cyklu „Poza ciszą i ciemnością” do końca roku organizowane są seanse dla niewidomych i niesłyszących.

autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa

Kino Rejs. Kilka minut przed godz. 13. Schodzą się ostatni widzowie. Sala już prawie pełna. – Oj, nie mam państwa na liście – mówi do stojącej w holu pary koordynatorka spotkania. Goście gestem dają sygnał, że nie rozumieją jej słów. – Chwila – reflektuje się dziewczyna. Sięga po papier i długopis. „Proszę się tu wpisać” pisze i podaje zniecierpliwionym kartę.

Po chwili lista gości seansu „Wszystko będzie dobrze” Tomasza Wiszniewskiego jest już zapełniona. Widownia również. Gasną światła. Mrok rozcina tylko nocna lampka w umieszczonej na widowni budce.

Każdy głos ma barwę

„Przystanek. Kilka osób czeka. Chłopiec patrzy na rzekę. Odwraca się i idzie na przystanek. Bierze siatkę i wsiada do autobusu” – słychać ciepły głos siedzącego w niej lektora.

Jego komentarz nie dociera jednak do wszystkich. Słychać go jedynie w słuchawkach, które na uszach ma tylko część widzów. Niewidomych.

Pozostałym, niesłyszącym, odbiór filmu ułatwiają specjalne napisy. Są bardziej szczegółowe od tych, które na co dzień można zobaczyć w kinie. – Każdy głos ma tu swoją barwę – mówi Urszula Butkiewicz, autorka napisów i redaktorka, na co dzień współpracująca z TVP, jedyną telewizją oferującą usługę dla niepełnosprawnych. – Oddają ją kolory liter. Kwestie głównych bohaterów mają żywe odcienie, a te wypowiadane przez postaci drugoplanowe są białe.

– To ułatwia identyfikację postaci – tłumaczy Butkiewicz. Czasem upraszcza ją też rozlokowanie napisów. – Umieszczamy je w tych punktach ekranu, w których znajdują się bohaterowie.

Butkiewicz jest w zawodzie już od 15 lat. Jednak każdy film nadal jest dla niej wyzwaniem.

– Muszę oddać i dialogi, i dźwięki – mówi. – I zrobić to tak, by nie zdradzić bohatera, nie popsuć niespodzianki, jaką może być na przykład fakt, że w jedną postać wcielają się bliźniaki.

Nikt z widzów nie dziwi się, gdy na ekranie obok dialogów pojawia się wytłuszczony napis: „dźwięk upuszczonej pałeczki”, „krzyk z drugiego pokoju”. To pomaga w czytelnym naszkicowaniu fabuły i oddaje koloryt.

Nie ma siły, nie zrozumiem

Zdaniem lektora Stefana Knothego, prowadzenie widza przez filmową opowieść – zgodnie z zamierzeniem reżysera i operatora – to najtrudniejsze zadanie dla twórców „tłumaczeń” dla niepełnosprawnych. – Dajmy na to, że pierwsza scena da się scharakteryzować krótko: słoneczny dzień, mężczyzna jedzie rowerem przez polną drogę – mówi. – A co wtedy zrobić z drugą, w której na ekranie widać tylko cień rowerzysty? Jeśli powiem niewidzącym, że widać cień, to domyślą się, że świeci słońce. Czy jednak wywoła to w nich takie emocje jak w innych?

Zarówno stworzenie napisów, jak i audiodeskrypcji – techniki narracyjnej, którą zajmuje się Knothe – to bardzo czasochłonne zadanie.

– Przygotowanie jednej minuty filmu zajmuje około godziny – twierdzi lektor.

Butkiewicz na jeden akt, czyli dziesięć minut nagrania, potrzebuje ok. dwóch godzin.

Wszystko zależy jednak od rodzaju filmu. Najtrudniej „przetłumaczyć” pełne szybkich zwrotów akcji filmy sensacyjne i te osadzone w kilku płaszczyznach czasowych.

– Proszę wyobrazić sobie, że bohater filmu w jednej scenie jest młody, w drugiej stary i tak w kółko. Przecież można się zirytować. Jeśli nie wyczytam tej zmiany z jego głosu, to nie ma siły, nie zrozumiem – mówi Teresa Dederko, dyrektor Biblioteki Centralnej Polskiego Związku Niewidomych. W przeciwieństwie do pozostałej części widzów „Wszystko...” do kina chodzi często. Zwykle w towarzystwie przyjaciół lub rodziny.

– Jak się pogubię, oni podpowiedzą. To nieoceniona pomoc – mówi. – Ale takie szeptanie w kinie? No wiadomo, drażni innych widzów. Mam tego świadomość, denerwuję się, nie mogę skupić, oglądanie traci sens.

Nie miałam tu wstępu

Na pokazach z cyklu „Poza ciszą i ciemnością” szeptów nie ma. Są zbędne. Niewielką, bo zaledwie 60-osobową, widownię wypełniają niepełnosprawni. To jedyny i pierwszy w stolicy cykl spotkań adresowany specjalne do nich. „Wszystko będzie dobrze” to drugi pokaz po październikowym „Ogrodzie Luizy” Macieja Wojtyszki.

– Nie spodziewaliśmy się tak dużego zainteresowania projekcjami – mówi Anna Opasińska, pomysłodawczyni projektu z fundacji Zdążyć z Pomocą. – Wciąż dostajemy nowe zgłoszenia, a tymczasem mamy fundusze już tylko na dwa pokazy – mówi. Koszt organizacji jednego to 8 – 10 tys. zł.

Kolejna projekcja odbędzie się 2 grudnia. W głosowaniu za pośrednictwem strony www.dzieciom.pl widzowie sami wybrali film, który chcą zobaczyć. To „Boisko bezdomnych” Kasi Adamik. – Ostatnie z cyklu czterech spotkań – 16 grudnia – chcemy zaadresować do dzieci. Zastanawiamy się nad tytułem – mówi Opasińska.

Na widowni jak na razie zasiadają głównie dojrzali ludzie (zgłoszenia przyjmowane są pod nr. tel. 022 402 18 25). Większość z nich – tak jak około 50-letnia Danuta Pawlak, niedowidząca z Grodziska Mazowieckiego – nigdy wcześniej nie miała być na filmie stworzonym z myślą o ich potrzebach.

– Świat, do którego nie miałam wstępu, wreszcie się na mnie otworzył – mówi.

Nie tylko nadawcy

Drzwi do świata rozrywek kulturalnych niepełnosprawnym w Polsce otworzył Tomasz Strzemiński. Przed dwoma laty wraz z grupą przyjaciół zorganizował w Białymstoku pierwszy pokaz z audiodeskrypcją.

Od tamtej pory Strzemiński, który – zanim siedem lat temu stracił wzrok – był zapalonym kinomanem, cykliczne stara się wyświetlać filmy z „tłumaczeniem”. Pomysł podchwyciły m.in. Poznań, Bydgoszcz i Gdynia. W tym ostatnim mieście audiodeskrypcją opatrzone są m.in. filmy konkursowe Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.

– Opisywanie sprawdza się nie tylko w sali kinowej – zaznacza Strzemiński. – Równie dobrze służy w teatrze i muzeum.

Przed rokiem w Białostockim Teatrze Lalek odbyło się pierwsze przedstawienie z audiodeskrypcją. „Króliczek na Księżycu” grany był też w Warszawie podczas jesiennego Międzynarodowego Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak.

– Audiodeskrypcją opatrzyliśmy nawet dwa mecze piłki nożnej – dodaje z uśmiechem Strzemiński, który teraz prowadzi rozmowy o wprowadzeniu opisów do sieci multipleksów.

W Warszawie sztuki dla niepełnosprawnych opracowuje Teatr Konsekwentny. Przed rokiem w ramach projektu „Usłyszeć teatr” udostępnił niesłyszącym i niedosłyszącym spektakle w języku migowym. Organizował również warsztaty teatralne.

– Dotychczas uczestnictwo w sztuce niepełnosprawnych zbiegało się jedynie do pokazywania ich prac. Teraz nasza rola się zmieniła – mówi Strzemiński. – Jesteśmy nadawcami i odbiorcami życia kulturalnego.

I po seansie

Kino Rejs. Światła na sali zapalają się. Wzruszenie widzów maskuje już tylko cisza. Do budki lektora podchodzi kobieta. Drogę pomaga odnaleźć jej przewodniczka, pomocnik niewidomych. – Dziękuję – mówi ściszonym głosem. – Dziękuję.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane