Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pięć lat więzienia za zły bilet

rr 20-10-2009, ostatnia aktualizacja 21-10-2009 12:35

Matka dała kartę miejską synowi. Dopisał na niej swoje imię. Teraz może mieć sprawę o fałszerstwo, za co grozi do pięciu lat odsiadki.

Rafał Lorent, wpisując na bilecie miesięcznym swoje imię, złamał prawo
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
Rafał Lorent, wpisując na bilecie miesięcznym swoje imię, złamał prawo

Rafał Lorent jest studentem pierwszego roku prawa, członkiem zarządu samorządu Instytutu Nauk Politycznych na UW.

– W sierpniu, na stacji metra Świętokrzyska, kontroler poprosił o bilet. Podałem kartę, którą mam od lat. Powiedział, że są na niej inne dane niż te, które mam w dowodzie, i dał mi mandat – opowiada Lorent. – W domu przeczytałem regulamin. Okazało się, że miał rację, więc zapłaciłem.

Co było z kartą nie tak? Kiedy dostał ją od matki, na karcie były jej dane. Chłopak wpisał swoje imię, nazwisko zostawił.

Rafała poruszyło jednak to, że jest podejrzewany o fałszowanie dokumentów. – Myślałem, że po zapłaceniu kary i zabraniu mi karty sprawa się skończy. Nie miałem świadomości, że mam sfałszowaną kartę – mówi student.

13 października przesłuchiwali go policjanci. – Przyznałem się, że wpisałem imię. Nie ukrywałem tego – dodaje. Następne przesłuchanie wyznaczono na 5 listopada.

Tomasz Oleszczuk, rzecznik śródmiejskiej policji, potwierdza, że student jest podejrzany o popełnienie przestępstwa z art. 270 kodeksu karnego (przerobienie, podrobienie, użycie sfałszowanego dokumentu).

– Nie ma on jeszcze postawionych zarzutów. Po drugim przesłuchaniu sprawa trafi do prokuratora, który zadecyduje, czy skierować ja do sądu. Za takie przestępstwo grozi mu do pięciu lat więzienia. Ale takie sprawy raczej są umarzane ze względu na znikomą szkodliwość czynu – mówi Oleszczuk.

Andrzej Skwarek z ZTM podliczył, że w lutym przekazali do prokuratury 45 sfałszowanych kart. W tym miesiącu 10.

– Spraw jest mniej, bo pasażerowie mają teraz karty spersonalizowane – dodaje Andrzej Skwarek.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane