Tadeusz Miętus – powrót na dobrą posadę
Po sześciu latach bezpłatnego urlopu nie ma dla niego stanowiska, burmistrz go nie chce, ale do pracy w urzędzie Śródmieścia przyjąć go trzeba. I zapłacić ok. 11 tysięcy pensji.
Tadeusz Miętus, były radny SLD i zastępca dyrektora dzielnicy Śródmieście, za tydzień wraca do urzędu. Tak zdecydował w ubiegłym roku sąd pracy. Jakie stanowisko będzie zajmował po sześciu latach kontrowersyjny urzędnik? Od 2002 r. zmienił się ustrój Warszawy i nomenklatura. Dawny zastępca dyrektora dziś powinien być wiceburmistrzem.
– Pracodawca jest obowiązany zatrudnić pracownika na takim samym stanowisku, jakie zajmował poprzednio – twierdzi Klaudia Jerz, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy.– Stanowiska wiceburmistrza dla niego nie mam – mówi burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski. – Będę musiał utworzyć równorzędne – dodaje. Jakie? – nie wie.
Od 2002 roku Miętus był na urlopie bezpłatnym – został wybrany na radnego i nie mógł łączyć tej funkcji z etatem w urzędzie. Kiedy skończyła mu się kadencja, nie zgłosił się do pracy, więc Lech Kaczyński, ówczesny prezydent Warszawy, kazał rozwiązać z nim umowę. Urzędnik poszedł jednak do sądu i wygrał.
Nie do zwolnienia
Zwykle w przypadkach, gdy nie ma już stanowiska, które zajmował pracownik przed pójściem na urlop bezpłatny, pracodawca ma ułatwioną sytuację. Może rozwiązać z powracającym umowę, przestrzegając tylko okresu wypowiedzenia.
Jednak w przypadku Miętusa tego zrobić nie można, bo jest w wieku przedemerytalnym. Ma 63 lata. A takich osób zwolnić nie można, bo chroni je prawo. Co więc zrobić, jeśli przyjąć go trzeba, ale stanowiska dla niego nie ma?
– W takiej sytuacji pracodawca, aby być w zgodzie z prawem pracy, powinien powierzyć mu inne stanowisko z takim samym wynagrodzeniem. Powinno ono odpowiadać kwalifikacjom pracownika – mówi Marcin Wojewódka z firmy Wojewódka Pabisiak Kancelaria Radców Prawnych. – Może w archiwum urzędu albo jako doradcę? Pracodawca może też zwolnić takiego pracownika z obowiązku świadczenia pracy, ale musi mu płacić wynagrodzenie.
Na razie burmistrz Bartelski nie podjął decyzji w sprawie Miętusa. – Do tej pory nie miałem z nim kontaktu. Gdy zgłosi się do urzędu, będziemy rozmawiać na temat stanowiska dla niego. Niech powie, co chciałby robić – mówi Bartelski. Dodaje, że może zaproponować urzędnikowi np. stanowisko naczelnika.
Jakie Miętus ma plany po powrocie do urzędu dzielnicy? Tego nie wiadomo, bo odmawia rozmowy z dziennikarzami „ŻW“. Mimo wielu prób nie udało nam się z nim porozmawiać. – Oddzwoni najdalej za pół godziny – obiecywała jego sekretarka z firmy Domex, której Tadeusz Miętus jest prezesem. Nie oddzwonił.
Interesy z kierowcą „Pershinga“?
O Miętusie od lat jest głośno w mediach. Gdy był w śródmiejskim urzędzie, zgodził się m.in. na budowę apartamentowca w ogródku jordanowskim przy ul. Śniegockiej (plan zagospodarowania na to nie zezwalał), rozbudowę hali MarcPolu na pl. Defilad. Za bezcen oddał kolegom z SLD budynki przy ul. Rozbrat.
Gdy był zastępcą dyrektora Śródmieścia, latami nie udawało się władzom Warszawy wyrzucić braci Frenklów z nielegalnie działającego klubu Labirynt (prywatnie znajomi Miętusa od lat 70.). Zrobiła to dopiero ekipa prezydenta Kaczyńskiego.
Miesiąc temu jego firma Domex chciała przejąć centrum disco polo w Warszawie – popularny klub Blue Star. W jego miejscu Miętus zamierzał założyć salon gier z jednorękimi bandytami. Nieoficjalnie wiadomo, że prawdopodobnie miał to zrobić razem z Andrzejem F. „Florkiem“ – byłym kierowcą „Pershinga“ zastrzelonego bossa Pruszkowa.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.