Seksafera w Samoobronie za zamkniętymi drzwiami
Przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim rozpoczął się proces w sprawie tzw. seksafery. Byli posłowie: Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński oskarżeni są o seksualne wykorzystywanie partyjnych działaczek, a Łyżwiński także o zgwałcenie aktywistki z Tomaszowa Mazowieckiego.
O utajnienie procesu wystąpiła łódzka prokuratura. Zaprotestowali oskarżeni i ich obrońcy.
– Zanim zostałem dopuszczony do akt sprawy, niemal wszystko zostało już ujawnione. Informacje zawarte w zeznaniach wyczytałem w prasie – przekonywał mecenas Wiesław Żurawski. – Postawiło to Łyżwińskiego w sytuacji, w której nie miał możliwości publicznej obrony.
Lepper był bardziej dosadny: – Czego się pan boi, panie prokuratorze? – pytał. Sąd zdecydował jednak, że rozprawy będą się toczyć za zamkniętymi drzwiami.
Przed rozpoczęciem procesu adwokaci oskarżonych zasypali sąd wnioskami formalnymi. Chcieli m.in. uchylenia jednego z punktów oskarżenia wobec Leppera, próbowali też podważyć właściwość piotrkowskiego sądu do prowadzenia sprawy. Sąd oddalił te wnioski. Prokurator odczytał wczoraj akt oskarżenia. Jutro zeznania złoży Aneta Krawczyk, główny świadek oskarżenia i oskarżyciel posiłkowy. Wczoraj nie przyjechała, nie musi uczestniczyć we wszystkich rozprawach.
– Oczekuję sprawiedliwości, czyli ukarania winnych – mówi. – Jaki będzie wyrok, zadecyduje sąd. Na pewno uczestniczenie w procesie nie będzie dla mnie łatwe, ale do czwartkowego spotkania z oskarżonymi i ich adwokatami będę przygotowana psychicznie.
Aneta Krawczyk, była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, opowiedziała w grudniu 2006 r. red. Marcinowi Kąckiemu z „GW” o tym, że działaczki Samoobrony w zamian za pracę lub miejsce na liście wyborczej były zmuszane do świadczenia usług seksualnych przewodniczącemu partii i jego zastępcy.
Stanisław Łyżwiński, zanim trafił do aresztu, podważał wiarygodność Krawczyk. Podobnie czynił Lepper, który jako wicepremier i minister rolnictwa zwoływał konferencje prasowe, na których polemizował z zarzutami pokrzywdzonej. Uznał, że jej zeznania są bzdurne i nawet nie zajrzał w akta. Łyżwiński przeciwnie – przez dwa miesiące był dowożony do prokuratury, gdzie dokładnie je czytał. Lepperowi grozi do ośmiu, a Łyżwińskiemu – do dziesięciu lat więzienia. Nie przyznają się do winy. – Jestem spokojny o wyrok, bo jestem niewinny – twierdził Lepper przed wejściem na salę.
– Mąż cieszy się, że proces się zaczął, bo wreszcie oczyści się z zarzutów – mówiła Wanda Łyżwińska, która została przed drzwiami.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.