Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Gieneralnie stolyca jest git!

ak 20-03-2008, ostatnia aktualizacja 26-03-2008 14:53

Chociaż w dzisiejszej Warszawie wyrażenia zaczerpnięte z gwary brzmią nieco egzotycznie, to wystarczy wybrać się na prawy brzeg Wisły, do „niepięknych dzielnic”, by odnaleźć elementy dawnego języka warszawskiej ulicy.

autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa

W 1778 roku „Gazeta Warszawska” zamieściła sprawozdanie z egzekucji sądowej. To pierwszy odnaleziony zapis warszawskiej gwary odnaleziono dopiero pod koniec XVIII w. Należy jednak przypuszczać, że gwara istniała już dużo wcześniej, bo jak pisze Bronisław Wieczorkiewicz w swoim nieocenionym „ Słowniku gwary warszawskiej XIX wieku”, to język złodziejski czerpał z gwary miejskiej, a nie odwrotnie.

Warszawiacy- dumni ignoranci

Język warszawskiej ulicy ze wszystkimi swoimi celnymi obserwacjami i swojską nutką prawdopodobnie nigdy by nie powstał, gdyby warszawiacy nie traktowali swojego miasta jak całego świata.

Zrozumienie tego faktu pozwoli nam wybaczyć mieszkańcom stolicy ignorancję wobec innych części kraju, którą do dziś można tu spotkać. To zamknięcie na świat zewnętrzny i nazywanie przyjezdnych z innych miast „obcokrajowcami” stworzyło klimat zamkniętej społeczności. W takim klimacie odrębny język owocuje najobficiej.

W XIX wieku gwara była zróżnicowana na tak wielu poziomach, że geneza niektórych słów jest bardzo trudna do odkopania. Inne zabarwienie miał język Starego Miasta, inne Pragi (tu jeszcze zróżnicowany na poszczególne dzielnice), jeszcze inne wyrazy nazywające otaczający świat powstawały na Powiślu.

Społeczeństwo Warszawy było wówczas bardzo rozwarstwione i każda z „kast” wypracowała swoje odrębne gwary. Język urzędnika różnił się od mowy dorożkarzy, przekupniów. Rzemieślników, sklepikarzy czy złodziei. Każdy zawód dorzucał coś do języka ówczesnej Warszawy. W tej plątaninie tropów łatwo się zgubić.

Żeby nie teoretyzować zbyt wiele, warto sięgnąć po lekturę zafascynowanego warszawską gwarą „Wiecha”, czyli Stefana Wiecheckiego i po prostu usłyszeć melodię języka dawnej stolicy. To dzięki jego, powszechnie czytanym po wojnie w „Ekspresiaku”, czyli „Expresie Wieczornym” artykułom, Warszawa zaczęła „mówić Wiechem”.

Dziś już trudno ocenić, czy takie zwroty jak „w ząbek czesany”, czy „przypuszczam, że wątpię” to fragmenty zasłyszane przez Wiecha na praskiej ulicy, czy też Prażanie zapożyczyli je od pisarza.

Warszawka czyli stolica językowo ugrzeczniona

Najbardziej rozpoznawalną cechą warszawskiej gwary są zdrobnienia. Stołeczna ulica zdrabniała niegdyś wyrazy ze wszystkich dziedzin życia. Ta maniera języka miała dodać mówiącemu mieszczańskiej elegancji. Wyśmiano ją w wierszu „Zdrobniały Warszawiak” w numerze 44 „Muchy” z 1904 roku:

Ugrzecznionym jest warszawiak, Pieszczotliwie wszystko mieni: Zwie Warszawką, nie Warszawą Ukochany Gród Syreni.

Je śniadanko, nie śniadanie, kawkę, mleczko lub herbatkę, Przed obiadkiem zaś wódeczka miłą dlań stanowi gratkę...

Innym przykładem zdrobnień może być ogłoszenie, które 1875 roku roku opublikował „Kurier Warszawski”:

Interes nieryzykowny dla wdowy niekompetentnej z kapitalikiem 300 rs., mającej zaraz chęć objąć bawaryjkę z ogródkiem w dobrym miejscu ze wszelkimi mebelkami do tego fachu.

Z tych gwarowych zdrobnień powstała też, popularna dziś „Warszawka”.

Warszawiak- Francuz północy

Inną cechą warszawskiej gwary jest napuszoność stylu popularnego wśród inteligencji. Miał on nadawać rzeczom i zjawiskom wyższą rangą, niż na to zasługiwały. Miało to być dostojne, dziś brzmi zabawnie:

kłaść się spać- tonąć w objęciach Morfeusza

aktorka- córa Melpomeny

baletnica- córa Talii

szwaczka- pracownica igły

Francuz północy- warszawiak

Syreni Gród- Warszawa

Szadzenie i inne melodie

Dawniej warszawiacy nie tylko inaczej, niż reszta Polski nazywali rzeczy, inaczej też je wymawiali. Coraz trudniej usłyszeć w mieście gwarową melodię, ale warto wiedzieć, skąd biorze się dziwaczna wymowa niektórych starszych mieszkańców stolicy.

Jedna z najbardziej charakterystycznych cech warszawskiej gwary miejskiej to szadzenie, czyli zamiana s na sz, a c na cz, a czasem też k na cz. To również miało mówiącemu dodać elegancji i podkreślić, że nie pochodzi ze wsi, bo wieś mówi miękko: zamiast s- ś, zamiast c- ć.

taniec- taniecz

smyk- szmyk

walc- walcz

salceson- szalczeson itd.

Warszawiacy dawniej (dziś także słychać w stolicy tę słownikowo niepoprawną wymowę) chętnie zamieniali głoski:

ke na kie

agiencja, buket, cuker, lakerki, ekerka, gieneralnie, gieograf, kielner

mi na mni

miejszy, ziemiak,,karmnić,,mniasto, ziemnia

li na ly

czyly, jeżely, lypa, lyść, lystonosz, stolyca

UWAGA! Ta wymowa uznawana jest za niepoprawną, jeśli nie jest wyraźną stylizacją gwarową.

Źródła:„Słownik gwary warszawskiej XIX wieku” B. Wieczorkiewicz, „Język polski. Poradnik” prof. A. Markowski

ŻW Online

Najczęściej czytane