Więcej zapłacimy za chleb i wódkę
To dopiero początek tegorocznych podwyżek – mówią ekonomiści. Nawet kilkadziesiąt złotych więcej będziemy musieli wydać w marcu na zapełnienie lodówki. Powód? Szalejąca cena mąki i droższe paliwo.
Najbardziej zdrożeje chleb pszenny. Jego średnia cena w 2007 roku wahała się od 1,47 do 1,94. Teraz bochenek podrożeje nawet o 20 groszy. Za kajzerkę będziemy musieli zapłacić o 10 groszy więcej.
– Dzieje się tak, ponieważ od kilku miesięcy ceny mąki systematycznie rosną – tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Stowarzyszenia Polskiej Federacji Produktów Żywnościowych.
– A to dlatego, że na rynku światowym nastąpił ogromny popyt na pszenicę konsumpcyjną, a w Polsce jej zapasy już dawno się skończyły. I to podbija cenę – tłumaczy Gantner. Oznacza to, że za kilka tygodni za kilogram mąki pszennej będziemy musieli zapłacić nie 1,90 zł, ale już ponad dwa złote.
Droższe nabiał i trunki
Wraz ze wzrostem cen zbóż trzeba się również liczyć z podwyżkami cen alkoholu. Za pół litra wódki trzeba będzie zapłacić w marcu o 30 groszy więcej. W górę pójdą również ceny nabiału. Głównie dlatego, że polscy rolnicy mają za małe limity na produkcję mleka. Ma to również związek ze wzrostem eksportu polskich produktów mleczarskich, m.in. masła czy serwatek.
Eksperci przewidują, że cena jednego litra mleka wzrośnie nawet o 20 groszy. Tak więc za karton mleka UHT 3-3,5 proc. trzeba będzie zapłacić średnio trzy złote. Cena kostki masła podskoczy natomiast o 30 groszy.
Konsumenci muszą przygotować się także na to, że więcej wydadzą na mięso wieprzowe. Wszystko przez kończące się zapasy „górki”, czyli nadmiaru wieprzowiny na rynku, za kilogram której trzeba będzie zapłacić w przyszłym miesiącu ok. 15 złotych.
W ubiegłym roku było to o dwa złote mniej. Wiadomo, że na wzroście cen najbardziej skorzystają dystrybutorzy zwiększający swoje marże.
– Przewidujemy, że do stabilizacji cen dojdzie nie wcześniej jak w ciągu dwóch, trzech miesięcy od podwyżek. O obniżkach nie ma mowy. Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość i przygotować na to, że ceny będą rosły – dodaje Andrzej Gantner.
[Z prof. Witoldem Orłowskim, ekonomistą, rozmawia Paulina Głaczkowska]To nie koniec podwyżek
Nie ma praktycznie miesiąca, w którym nie rosłyby ceny żywności czy usług. Jaka jest szansa, że w końcu zatrzymają się?
Na przełomie 2003 i 2004 roku mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której ceny jednych produktów spadały, a innych rosły. Było to niebezpieczne, ponieważ oznaczało stagnację w gospodarce. Teraz wszystkie ceny rosną. Przy naszej sytuacji rynkowej nigdy nie będzie tak, że staną w miejscu. Eksperci wskazują, że musimy liczyć się z systematycznymi podwyżkami cen surowców, a więc np. energii. Pytanie tylko, czy te ceny będą rosły szybciej czy wolniej.
Czy nasze ceny gonią te obowiązujące w innych krajach Unii Europejskiej?
Rzeczywiście tak jest. Gonimy Zachód. Chcemy więcej zarabiać, dlatego najbardziej odczuwamy podwyżki cen usług. Jeśli więc lekarze za granicą za swoją pracę dostają miesięcznie kilkanaście tys. złotych więcej niż lekarze w Polsce, naturalne jest to, że nasi również domagają się większych pieniędzy, przez co podnoszą ceny usług medycznych. A to pociąga za sobą kolejne konsekwencje. Poza tym trzeba pamiętać, że wzrost cen nie jest tylko polską specjalnością. To zjawisko charakterystyczne dla wszystkich krajów o rozwiniętej gospodarce.
Ale czy nasze pensje rzeczywiście rosną adekwatnie do wzrostu cen?
Zazwyczaj tak jest, że na podwyżkach, np. usług hydraulicznych, zarabiają hydraulicy i firmy produkujące narzędzia. Ale nie jest to takie proste. O podział dochodów w gospodarce toczy się walka. Dlatego tworzone są związki zawodowe, dlatego prowadzone są strajki, negocjacje płacowe.
Najczęściej mechanizmy te wykorzystywane są w sektorach publicznych. Dzieje się tak, ponieważ podwyżki np. dla urzędników przyznawane są z góry. O ich wzroście decydują więc odpowiedni ministrowie. Łatwiej jest np. w instytucjach, gdzie wzrost płac ma związek ze wzrostem wydajności pracowników, np. w przemyśle. Tam przyznawanie podwyżek odbywa się w sposób bardziej płynny.
Droższe paliwo, gaz i prądOd marca szykują się podwyżki cen gazu. Więcej zapłacimy też za prąd, a to dlatego, że elektrownie nie mogą przekroczyć limitów emisji dwutlenku węgla.
Marcowe podwyżki odczują również właściciele samochodów, którzy będą musieli zapłacić więcej za benzynę bezołowiową 95 (o sześć gr więcej za litr), olej napędowy (dziewięć gr więcej) i gaz (trzy gr więcej).
– Ceny paliw wzrosły już w styczniu. Wiele stacji nie zdecydowało się jednak na ich wprowadzenie, ale niestety w marcu trzeba będzie to zrobić – tłumaczy Urszula Cieślak z firmy Refleks, która monitoruje rynek paliw.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.