Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Palacze bez ulgi

Michał Grochala, Agata Sabała 19-10-2008, ostatnia aktualizacja 20-10-2008 15:05

Koniec taryfy ulgowej dla palących pod przystankowymi wiatami. Teraz czekają ich nawet 500-złotowe mandaty.

autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa

Przez pierwszy miesiąc obowiązywania zakazu palenia strażnicy miejscy głównie przypominali o nowym przepisie. Pomimo zapowiadanej taryfy ulgowej kilkanaście osób zapłaciło jednak mandaty.

– Udzieliliśmy 98 pouczeń i wystawiliśmy 18 mandatów, kilka nawet 200-złotowych – mówi Agnieszka Kubicka, rzecznik straży miejskiej.

Karami finansowymi byli karani głównie ci palacze, którzy zachowywali się agresywnie, dyskutowali ze strażnikami lub próbowali ich przekonać, że przecież nic się nie stało i przecież nikomu nie przeszkadzają.

Kultury nie nauczą

– Przyłapani na paleniu zwykle tłumaczyli, że zapomnieli o zakazie lub że nikogo na przystanku nie ma. Po pouczeniu większość grzecznie gasiła papierosa lub wychodziła spod wiaty. Stać 30 cm obok i dmuchać dymem pod wiatę można zgodnie z prawem. Ale kultury nie będziemy nikogo uczyć. Na szczęście większość warszawiaków nie wymaga takich lekcji – dodaje Kubicka.

Czy teraz palacze będą traktowani ostrzej?

– Miejmy nadzieje, że nie będzie takiej potrzeby. Już teraz wystawiamy coraz mniej pouczeń. Ale jeżeli zakaz nie będzie przestrzegany, strażnicy będą egzekwowali prawo i posypią się mandaty – mówi Agnieszka Kubicka. I radzi, żeby czekający na przystanku ludzie sami zwracali palaczom uwagę. – Nie należy się bać – przekonuje. – Większość ludzi jest zawstydzona, przeprasza, gasi papierosa lub odchodzi, żeby nie przeszkadzać innym.

Jak warszawiacy oceniają pierwszy miesiąc funkcjonowania zakazu? – Widać pewną poprawę, chociaż wciąż zdarza się, że jakiś palacz dmucha mi prosto w twarz. Szkoda, że piktogramy często giną w gąszczu nielegalnych ogłoszeń – ocenia Daria Rudzińska, która codziennie jeździ komunikacją.

Sprawdziliśmy, czy zielona naklejka „Strefa wolna od dymu“ powstrzymuje palaczy przed chowaniem się pod wiatę z papierosem. Dymiących pasażerów spotkaliśmy na przystankach: Kino Femina, Rondo ONZ, a także w centrum. Młody człowiek wsiadający do tramwaju przy Dworcu Centralnym w sobotę wieczorem wypalił papierosa pod wiatą, a potem zgasił go obok nadjeżdżającego tramwaju.

Stolica liberalna

Czy strefę wolną od dymu można nazwać sukcesem?

– Nie chciałabym na razie oceniać – odpowiada Kubicka. – Zakaz nie jest restrykcyjny, chodzi o to, żeby warszawiacy sami pokazali, że się szanują i rozumieją potrzeby innych.

Zakaz palenia pod wiatami przystankowymi i na miejskich placach zabaw dla dzieci uchwalili radni Warszawy. Obowiązuje od 18 września. Najwyższy mandat, jaki można zapłacić, to nawet 500 zł. Inne miasta, m.in. Wrocław, Kraków czy Łódź, są mniej liberalne: palić nie wolno nie tylko pod wiatą, ale także w obrębie 15 metrów od tabliczki oznaczającej przystanek.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane