Tak jak w życiu
TVP1 wyemitowała pierwszy odcinek serialu w reżyserii Andrzeja Kostenki "Zaginiona". Tytułowa bohaterka, maturzystka Urszula Tokarska, wychodzi z domu i ślad się urywa... W podobnie tajemniczych okolicznościach w wakacje 2000 roku zaginęły trzy młode warszawianki: Anna Świderska, Anna Krupa i Marta Szczytowska. P,strong {font: 10pt;font-family:sans-serif;} strong {font-weight:bold;}
Skąd pomysł na scenariusz? - Rozmawiałem z ludźmi poszukującymi bliskich, z osobami zajmującymi się pomocą ludziom zaginionym i ich rodzinom. Dopiero po takiej dokumentacji powstał scenariusz "Zaginionej". Prawie wszystkie zdarzenia przedstawione w filmie są prawdziwe. Natomiast nie przytrafiły się one jednej rodzinie, nie istnieje pierwowzór Urszuli Tokarskiej - tłumaczy scenarzysta Wojciech Tomczyk.Główna bohaterka serialu i jej perypetie to zlepek autentycznych historii, które przytrafiły się różnym zaginionym nastolatkom. Zdjęcia do filmu kręcono w Warszawie, Krakowie i na Mazurach. Zakończyły się w czerwcu zeszłego roku. W filmie jak w życiu
Półtora roku wcześniej w mediach pojawiły się komunikaty dotyczące tajemniczych zaginięć nastolatek w podwarszawskich miejscowościach. W wakacje 2000 roku w Legionowie ma miejsce seria dziwnych i dramatycznych zdarzeń. Przestępcy usiłują porwać trzy atrakcyjne nastolatki. Pierwszą zaczepiają w dniu, w którym idzie na kurs prawa jazdy. Dziewczynie udaje się uciec. Drugą bandyci atakują, gdy wraca z chłopakiem z dyskoteki. Dochodzi do bijatyki, porywacze zostają spłoszeni. Kilka tygodni później, 21 lipca 2000 roku, wychodzi z domu na dyskotekę 19-letnia Anna Maria Świderska. Śliczna filigranowa brunetka jedzie na imprezę w towarzystwie koleżanki i trzech kolegów. Do domu nigdy już nie wraca. Dwaj kuple, którzy odwozili Annę samochodem z klubu, twierdzą, że nad ranem wysadzili ją 50 metrów od domu. Kilkanaście dni później w oddalonej o 20 km od Legionowa podwarszawskiej miejscowości Radzymin giną dwie kolejne nastolatki. 17-letnia Anna Krupa i jej rówieśniczka Marta Szczytowska. Wychodzą na festyn i ślad się urywa. Co łączy te sprawy? Tego policji nigdy nie udało się ustalić. Rodzice wciąż mają nadzieję Rodzice od momentu zaginięcia nieustannie szukają córek. Rozwieszają plakaty ze zdjęciami i prośbą o pomoc w odnalezieniu dzieci. Dają komunikaty do prasy. Występują w programach telewizyjnych. Szukają pomocy u prywatnych detektywów i jasnowidzów. Podobnie będą działali najbliżsi głównej bohaterki filmu Urszuli Tokarskiej. - Historia zaginięcia człowieka jest zdarzeniem, w którym tkwi ogromny potencjał emocji i akcji. Ludzie, którzy w "Zaginionej" poszukują 18-latki, wchodzą w nieznane światy. Poznają środowiska handlarzy kobietami i sekty. Na co dzień, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z istnienia takich zjawisk, staramy się o nich nie myśleć. Przecież nas to nie dotyczy. Co zrobimy, jeśli nas dotknie? - pyta Wojciech Tomczyk. Rodzice Anny Marii, Ani i Marty przeżyli ten koszmar i nadal wierzą, że ich pociechy gdzieś żyją całe i zdrowe. Po programach telewizyjnych odbierali setki telefonów od widzów, którzy rzekomo widzieli ich zaginione córki. Niestety, żaden trop nie okazał się prawdziwy. Zdarzało się, że dzwonili sami jasnowidze. Jeden z nich powiedział do słuchawki: "Chcę sprawdzić swoje umiejętności. Mogę poszukać zwłok pani córki" - zbulwersowana matka odłożyła słuchawkę. Wróżki kosztowały zrozpaczonych rodziców majątek. Jak było naprawdę? Okrutnie zachowywali się też niektórzy znajomi. Wymyślali historie o puszczalskich panienkach, kontaktach nastolatek z mafią wołomińską i poćwiartowanych zabetonowanych zwłokach. W przypadku prawdziwych bohaterek najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja porwania dla organów lub wywózka do domu publicznego. Wątek stręczycielstwa pojawi się również w serialu. - W czasie dokumentacji najbardziej wstrząsnął mną fakt istnienia we współczesnym świecie niewolnictwa kobiet. Do nierządu zmuszanych jest tysiące dziewcząt, stojących przy drogach czy pracujących w tzw. agencjach towarzyskich - mówi Wojciech Tomczyk. Twórcy serialu mają nadzieję, że ich film wzbudzi w widzach refleksje i nagłośni problem zaginięcia. - Chcemy wskazać na przyczyny tego zjawiska. Między innymi po to, by młodzi ludzie, zanim zdecydują się na zerwanie więzi z domem, zastanowili się dwa razy. Pewien dwudziestolatek zadzwonił do rodziców dopiero, dwa lata po zaginięciu, z Portugalii, gdzie doszedł na piechotę. Jeżeli uda się nam powstrzymać choćby jednego z młodych ludzi, którzy próbują odejść, to będzie o jednego zaginionego mniej. I mniej o jedno cierpienie rodziny - mówi Tomczyk. P {font: 10pt;font-family:sans-serif; text-indent:0.25in;} h1 { font:10 pt;font-weight:bold;}
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.