DRUKUJ

Czeski film detektywa

05-10-2002, ostatnia aktualizacja 05-10-2002 00:19

Czuję się, jakbym wywołał wojnę między Polską i Czechami - mówi Krzysztof Rutkowski o rozgłosie wokół jego akcji w czeskim Cieszynie. Twierdzi, że nie złamał prawa. Dowodem na jego słowa jest film zarejestrowany przez TVN.

Akcję posła-detektywa zarejestrowali dziennikarze TVN. Podejrzanego zatrzymano o trzeciej rano w hotelu Piast, znajdującym się 300 metrów od przejścia granicznego w Cieszynie. Rutkowski wraz z towarzyszącymi mu detektywami włamał się do pokoju 303, w którym zatrzymał się Dawid S. Rutkowski zapłacił za zniszczone drzwi 3 tys. koron. Czeskie MSZ złożyło na ręce polskiego ambasadora w Pradze oficjalny protest dotyczący akcji detektywa. Nasi sąsiedzi chcą wyjaśnienia, dlaczego poseł RP złamał konwencje międzynarodowe i czeskie prawo dokonując samowolnego zatrzymania w Cieszynie. Na kasecie Rutkowskiego widać jednak wyraźnie, że czeska policja (najpierw miejska, potem państwowa) przyglądała się akcji. Policjanci wzięli dokumenty Dawida S., konwojowali go do przejścia i byli obecni przy przekazaniu podejrzanego polskiej straży granicznej. - Skoro policja była obecna, nie ma mowy o złamaniu przeze mnie prawa. Czeski MSZ zje własny ogon po obejrzeniu tej kasety. Uważam, że spełniłem swój obowiązek. Gdybym teraz znalazł się w podobnej sytuacji, postąpiłbym tak samo. Ocenę pozostawiam prasie i społeczeństwu - mówi detektyw. W piątek marszałek Sejmu zakazał Krzysztofowi Rutkowskiemu posługiwania się paszportem dyplomatycznym. Marek Borowski motywuje to tym, że poseł-detektyw nie otrzymał jego zgody na użycie tego dokumentu i że jego działania na terenie Czech nie miały nic wspólnego z obowiązkami parlamentarzysty. Marszałek skierował sprawę cieszyńskiej akcji posła Rutkowskiego do rozpatrzenia w komisjach etyki i regulaminowej. Detektyw nie będzie mógł korzystać z paszportu dyplomatycznego do czasu wyjaśnienia wszystkich okoliczności incydentu. Według stanowiska naszego MSZ, poseł Krzysztof Rutkowski nie miał podstaw do działania na terytorium Czech. Przekraczając granicę z dyplomatycznym paszportem, samochodem z oznakowaniem CD stworzył domniemanie, że przybywa do Czech oficjalnie. Według naszej dyplomacji, nie pozbawiało to jednak organów czeskich możliwości zatrzymania Rutkowskiego, gdyby popełnił on czyn zabroniony przez prawo. Sprawa wiąże się z jednym z najokrutniejszych ostatnio zabójstw. Sprawcy porwali i torturowali kobietę, aby podała im kody do swoich kart kredytowych. Dwóch zabójców zatrzymała polska policja. Trzeci ukrywał się w czeskim Cieszynie, gdzie wytropił go poseł-detektyw. - Informacje, które otrzymał pan Rutkowski, musiały pochodzić z policji. Kupowane wiadomości są wykorzystywane w światku detektywów, trafiają też do przestępców. Wyciekanie z policji informacji grozi utratą życia kolegom tych, którzy je sprzedają. To sprzedawanie kumpli - uważa poseł Jerzy Dziewulski, w przeszłości milicjant. Rutkowski twierdzi, że działał na zlecenie rodziny i przyjaciół zamordowanej. Mówi, że dokonując zatrzymania działał w stanie wyższej konieczności, bo obawiał się, że podejrzany ucieknie na Zachód. Akcję koordynował były rzecznik stołecznej policji Dariusz Janas, który obecnie pracuje u Rutkowskiego.
__Archiwum__