DRUKUJ

Numery z paryskich scen

11-03-2003, ostatnia aktualizacja 11-03-2003 01:16

Warszawa po zmierzchu, na tle Paryża, Wiednia czy Budapesztu wypada blado. Wielkomiejskiego sznytu nadają stolicy głównie kluby. Świat rewii za to wciąż błyszczy pojedynczymi światłami. p {text-indent:0.25in; font: 10pt; font-family: sans-serif;} h1 {font: 10pt; font-family: sans-serif;font-weight:bold; line-height:12pt;}

Jeszcze w ubiegłym roku niepodzielnie królował "Sabat" Małgorzaty Potockiej. Od kilku miesięcy girlsy z Foksal mają konkurencję, która wieczorami zabawia gości teatru Panache, przy Kredytowej. Teatrzyk ów założył Paweł Zabłocki, iluzjonista, przez lata objeżdżający Europę z pokazami sztuki magicznej. Z podróży wrócił z marzeniem, by w Warszawie założyć profesjonalną rewię. Prosto z Moulin Rouge Jego bliskim współpracownikiem został choreograf Jacek Walasik. Obaj pracowali w stołecznej Estradzie, zanim Walasik nie wyjechał do Paryża, gdzie występował jako solista m.in. w Moulin Rouge i uczył tańca w Panther Ballet - szkole założonej wspólnie z tancerką Zofią Lellouche. Potem wylądował w Szwajcarii. W kasynach Montreux i Saxon układał choreografię do spektakli. Po powrocie do Polski otrzymał propozycję od Pawła Zabłockiego, by razem stworzyć w Warszawie rewię na wzór choćby tak legendarnych kabaretów jak paryskie Moulin Rouge czy Folies Bergere. Pomysłem na teatr zarazili Zofię Lellouche, jedyną Polkę, która przez ponad 25 lat była solistką słynnego Casino de Paris. Zagrała tam m.in. u znanego choreografa i reżysera Rolanda Pettit w rewii "Zizi, je t'aime" wraz ze słynną tancerką Zizi Germain. Zespół twórców teatru Panache dopełnia jeszcze tancerka i reżyser Agnieszka Mielczarek, żona Jacka Walasika. Pióra i kankany Teatr Panache zajmuje niewielką przestrzeń po bardzo rozrywkowym lokalu Feniks, który nie cieszył się zbyt dobrą sławą. Jak na rewię z prawdziwego zdarzenia to cokolwiek tu ciasno, wśród rozstawionych stolików dla gości ledwo wystarcza miejsca na scenkę. O schodach, które stanowią podstawę wyposażenia każdego szanującego się kabaretu, mowy nawet być nie może. Także kostiumy zostały "przykrojone" do skromnych warunków scenicznych, tak by podczas występu nie doszło między stłoczonymi artystkami do darcia szykownych piór. Podobnie z kankanem. Z reguły bierze w nim udział 10-12 tancerek, w przypadku teatru Panache jest ich zaledwie sześć. Jacek Walasik opracował dla nich nową technikę wykonywania tego dynamicznego i efektownego tańca. W Panache występuje 18 tancerek pracujących także w teatrach muzycznych, takich jak stołeczna Roma. Młode, zgrabne, smukłe ciała. Przyodziane w skąpe, ale nie rażące poczucia dobrego smaku, kostiumy. To zresztą największa zaleta rewii Panache, że daje posmak programów z legendarnych kabaretów, a nie trąci prowincjonalnym teatrzykiem, gdzie łatwo zaciera się granica między tym, co jeszcze stosowne, a tym, co już wulgarne. Guma i rurka Program "Ogrody Paryża", który oglądać można obecnie w Panache, oparty jest na najbardziej znanych i efektownych numerach ze scen paryskich, a także z Las Vegas i broadwayowskiego Chorus Line. Reżyserem spektaklu jest Agnieszka Mielczarek. - Możliwości choreograficzne są w Panache olbrzymie, ponieważ rewia nie jest poddana żadnym regułom - tłumaczy. - Różni się zdecydowanie od zasad tradycyjnego teatru czy operetki. Dzięki rewii możemy przenieść się do Las Vegas, jak również pod egipskie piramidy. I to jest piękne. Panache to także restauracja, co pozwala gościom podczas przedstawienia (w którym występuje także dziewczynka-guma) sycić nie tylko oczy. A jeśli komuś mało golizny i erotycznych doznań, to powinien zaczekać do chwili, kiedy to ognistego kankana z "Ogrodów Paryża" zastępuje równie ognisty taniec... przy rurce. Rewia dla ludzi o mocnych nerwach. p, strong {font: 10pt;font-family: sans-serif;} strong {font-weight:bold;}
__Archiwum__