Marianna nie chce odejść
Marzanna-Marianna, która przyleciała do Warszawy w paczce prosto z Boliwii, miała przypieczętować pożegnanie z zimą... Ale nie spieszyło się jej zbytnio.
Pierwszego dnia wiosny okolice pomniku Syreny przeżywały prawdziwe oblężenie. Wielu warszawiaków wybrało właśnie to miejsce na wspólne topienie marzanny. Jedne kukiełki były bardzo skromne, choć utrzymane w tradycyjnym duchu - z pięknymi wiankami i barwnymi strojami, inne miały mocno polityczne konotacje. Ale znalazła się jedna szczególna Marzanna zwana też Marianną. Przysłali ją do Warszawy podróżnicy Tomek i Małgosia, którzy od niemal dwóch lat podróżują po świecie, obecnie zaś znajdują się w Boliwii. Jako, że sami są grafikami, Mariannę wykonali własnoręcznie według projektu opartego na komiksach, które regularnie publikują w internecie na stronach www.rozmowykontrolowane.net. Kukiełka trafiła w ręce polskich przyjaciół. Ci zaś zadbali o to, by na ceremonii jej utopienia pojawiło się jak najwięcej osób.
I rzeczywiście, publiczność dopisała. Punktualnie o godz. 13 pod syrenką zebrało się bez mała kilkadziesiąt osób.
- Marianna ma wszystko, co dziewczyna mieć powinna - przyznała prowadząca ceremonię Inez. Kukiełka miała eleganckie buciki, aż dwie torebki, do tego wszystkie niezbędne szczegóły anatomiczne, tylko zamiast twarzy widniał komiksowy „dymek” z pytaniem zaczerpniętym z piosenki The Clash - „Should I Stay or Should I Go?” (Czy powinnam zostać, czy odejść?). Warszawiacy postanowili rozwiązać ten dylemat. Rodzice podróżników oblali symbol zimy podpałką do grilla, po czym w ceremonialnej procesji cała grupa ruszyła spod pomnika nad brzeg rzeki. Tam Mariannę podpalono i wśród okrzyków zachęty wrzucono do Wisły. Niestety, nie spieszyła się ona z odejściem, najpierw nie chciała płonąc jak należy, a potem, zamiast płynąć z rwącym nurtem, wybrała się... pod prąd, w stronę gór.
- Oby tylko nie oznaczało to, że Zima też nas nie zostawi – komentowali pesymiści, optymiści zaś żartowali, że tak to już bywa z tymi boliwijskimi dziewczynami... Ostatecznie Marianna, a w zasadzie jej strzępki kilkukrotnie pogonione kijem, ruszyły w daleką drogę ku morzu.
A gdzieś tam, po drugiej stronie globu podróżnicy Tomek i Małgośka kibicowali Warszawiakom trzymając kciuki, by nasza wiosna, była równie słoneczna i ciepła, co ta południowoamerykańska.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.