Zderzenie tramwajów: wielu rannych i paraliż Woli
Dwadzieścia dwie osoby zostały ranne, gdy na rondzie Daszyńskiego zderzyły się dwa tramwaje. Przyczyną wypadku mogła być awaria zwrotnicy.
– Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Usłyszałem tylko głośny zgrzyt i trzask gniecionego metalu. W obu tramwajach widziałem przewracających się na siebie pasażerów. To było straszne – opowiadał student Tomek, który w chwili wypadku stał akurat na światłach.
Do zderzenia doszło we wtorek tuż po godz. 16, gdy stołeczne ulice jak zwykle o tej porze zaczynały się korkować. Gdy przez rondo Daszyńskiego przejeżdżał skręcający w kierunku ul. Kasprzaka tramwaj linii 24, w jego tył z ogromną siłą wbił się skład linii 22. Oba pojazdy wypadły z szyn. W zderzeniu rannych zostało 22 pasażerów, w tym kilkuletnie dziecko. Motorniczym, którzy prowadzili pojazdy, nic się nie stało. Na miejscu od razu pojawiły się karetki pogotowia, policja i straż pożarna.
Ratownicy medyczni mieli dużo pracy. Poszkodowani głównie z urazami głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa oraz z licznymi złamaniami rąk i nóg zostali przewiezieni do kilku stołecznych szpitali m.in. do Bródnowskiego i Wolskiego. Kilkulatek – najmłodszy ranny w wypadku pasażer – trafił do kliniki przy ul. Litewskiej.
– Życiu i zdrowiu żadnego z pacjentów nic nie grozi – zapewnia doktor Marek Niemirski ze stołecznego pogotowia.
Policjanci wyjaśniają już przyczyny wypadku.
Niewykluczone, że zawiniła zwrotnica. Motorniczy tramwaju linii 22, który miał jechać prosto, chwilę przed zderzeniem przestawił szyny. – Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ale gdy nacisnąłem pedał gazu, tramwaj gwałtownie skręcił w lewo i uderzył w skręcający przede mną pojazd. Musiała popsuć się zwrotnica – opowiadał mężczyzna.
Na rondzie Daszyńskiego od razu utworzyły się gigantyczne korki. Z każdej strony stanęły tramwaje. Za nimi co chwilę ustawiały się kolejne pojazdy.
Wysiadali z nich zdezorientowani pasażerowie. Próbowali się przesiąść do autobusów, ale te także zatrzymały się w korku. Podobnie jak auta.
– Ładny mi dzień bez samochodu. Specjalnie zostawiłem mojego mercedesa w garażu i pojechałem do pracy komunikacją miejską. Przez ten wypadek spóźnię się na ważne spotkanie – denerwował się jeden z pasażerów.
Paraliż Woli udało się rozładować dopiero po trzech godzinach.
Motorniczy, którzy prowadzili tramwaje, dziś złożą wyjaśnienia na policji.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.