Wielka bitwa na flamastry
Pięć minut, dwóch rysowników, jeden temat i sto pomysłów.To przepis na udaną bitwę komiksową. W piątkowy wieczór w klubie Hydrozagadka takich pojedynków nie brakowało. Po raz pierwszy w historii odbył się tam wielki finał Ligi Bitew Komiksowych.
Tuż przed 23:00 przy dwóch ustawionych na scenie sztalugach stanęli pierwsi zawodnicy. Po kurtuazyjnym uściśnięciu dłoni, chwycili za markery (do wyboru gruby lub cienki), zaś na ich twarzach pojawiło się pełne skupienie i gotowość do pracy.
- Nie mam stopera, więc będę liczył czas długością piosenki w mp3 - stwierdził prowadzący imprezę Przemek Pawełek. I od razu było wiadomo, że finał Ligi Bitew Komiksowych, nie ma być zaciekłym bojem, a przede wszystkim dobrą zabawą. W trakcie pięciu minut powstają dwa stanowiące zamkniętą całość obrazki. Choć to bardzo niewiele czasu, zwykle wystarczy by ująć zaciekawioną publikę.
Polityka wdziera się wszędzie
Na wstępie Piotr Nowacki (Jaszczu) i Michał Kamiński musieli zmierzyć się z tematem "Czego tak naprawdę chce Buka?". Jaszczu, co znamienne dla tego artysty, postanowił znów uciec się do motywów obscenicznych,
Michał zaś pokazał prawdziwe, skrywane oblicze potwornej włochatej zmory z bajek Tove Jansson, która tak na prawdę chciałaby być Mamusią Muminka. Postawiona w roli jurorów publiczność większą ilością oklasków nagrodziła Michała. Tak trafił do półfinału.
Następna walka zapowiadała się szczególnie interesująco. A to dlatego, że w szranki stanął Daniel Chmielewski - znany m.in. z zaskakujących erudyją autora, konceptualnych opowieści graficznych "Zostawiając powidok wibrującej czerni" - i jedyna dama w gronie finalistów, czyli Marysia Rola Janicka.
W udziale przypadł im temat polityczny - "O czym tak na prawdę marzy Jarosław Kaczyński?". Marysia szybkimi ruchami markera przedstawiła wizję byłego premiera modlącego siędo rybki o dodatkowe 5cm wzrostu. Daniel sprawy nieco skomplikował - na jego planszy Jarosław dosiadając złotej rybki odrywa Polskę od Europy i odpływa w siną dal.
"Ależ Jarku!" - krzyczy do niego prezydent. "Sori brachu, Moja, moja". Celne? Kilkadziesiąt gardeł i klaszczących rąk zdecydowało, że jak najbardziej, pozwalając Chmielewskiemu na dalszą rywalizację.
Dwa opisane pojedynki dobrze oddawały charakter ćwierćfinałów - nieco tendencyjne tematy wciąż oscylowały bowiem między światem komiksów, bajek i polityki. Kapitan Żbik IV RP, Superpolski Nadczłowiek- tudzież Uberpolski Superczłowiek.
Na ilustracjach widzieliśmy braci Kaczyńskich, moherowe berety, Papieża.Wśród uczestników zaś nie brakło ludzi, którzy umieli tematy te ograć, jak choćby Tomek "Asu" Pastuszka, redaktor zinu komiksowego "Jeju" i twórca noweli w antologii "Powstanie 44" .
Zwycięstwo z kapelusza
W półfinale zrobiło się bardziej abstrakcyjnie. Bo jak pokazać, co ma piernik do wiatraka? Najlepiej jak wiatrak sam zapyta piernika - dla Daniela Chmielewskiego był to klucz do zwycięstwa. Markowi Oleksickiemu, arcyzdolnemu rysownikowi znanemu m.in. z albumów takich jak "Odmieniec", "Ursynowska specgrupa od rozwałki" i zaakceptowanej przez Marvela okładki do polskiej wersji Wolverine'a - przyszło walczyć z nieznanym szerszemu odbiorcy Mariuszem "Wonderem" Ciechońskim.
Ich temat był równie zaskakujący - no bo skąd mamy wiedzieć dlaczego Batman nosi majtki na spodnie? Oleksicki przygotował ilustrację w świetnym stylu. Alfred, lokaj Bruce`a Wayne`a, stwierdza na niej z przekąsem - "Paniczu Wayne, najpierw majtki, potem spodnie". Mina służącego na długo zapadnie w pamięć przybyłych.
Wydawało się, że Wonder nie ma naszan przebić Oleksickiego, a jednak...Jego ilustracja, nawiązująca wprost do tego, co na sąsiedniej sztaludze przygotował Marek stanowiła zarazem odpowiedź na pytanie z tematu. Dopisana już po czasie, ale uznana przez prowadzącego, błyskotliwa odpowiedź Batmana brzmiała: "...bo nie ma takich spodni, które pomieściłyby moje majtki".
Publiczność długo nie mogła się zdecydować kto jest lepszy, zarządzono więc dogrywkę. Tu niestety Oleksicki musiał oddać pole Wonderowi. Po wyrównanym pojedynku fani drugiego artysty wykrzyczeli mu finał. I tak w ostatniej walce naprzeciw siebie stanęli Daniel Chmielewski- niepozorny, kryjący bystre spojrzenie za okularami, zaś szczupłe ciało pod koszulką zespołu TOOL`a - i Wonder, chłopak w (przynoszącym ponoć szczęście), charakterystycznym czarnym kapeluszu. Tym razem nakrycie głowy przyniosło jednak farta konkurentowi.
Po tym, jak obaj rysownicy musieli pokazać na planszach wariacje w temacie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" wygrał dystans i poczucie humoru Daniela. Narysował siebie w klatce, proszącego Wondera o wspomniany, szczęśliwy kapelusz. Przeciwnik zaś gromkim głosem (tudzież grubą kreską) odkrzykiwał "BŁAGAJ BŁAGALNIEJ!".
Chmielewski udowodnił, że jego błagać wcale nie trzeba. Gdy wręczono mu puchar zwycięzcy i symboliczną zgrzewkę napoju energetyzującego ( ma dopingować do dalszej pracy), pozwolił potrzymać trofeum pokonanemu rysownikowi.
Wykorzystać potencjał
Atmosfera przez cały czas była niezwykle przyjemna. Didżeje z teamu Strictly Busine$$ umiejętnie podgrywali czarną musykę, a ta jak wiadomo łagodzi obyczaje. Większość uczestników zamiast goryczy porażki ogarniała więc wesołość. Co nie znaczy, że do walk podeszli niepoważnie.
- Poziom był wysoki. To prawdziwy finał - ocenił po walkach świeżo upieczony Mistrz Ligi Bitew Komiksowych. Nic dziwnego, że nagroda czeka wszystkich uczestników. Ma bowiem powstać album z ilustracjami autorstwa każdego z nich. Wydawcą zaś będzie Timof.
Poza tym organizatorzy obiecują, że nie poprzestaną na tej imprezie i niebawem ruszy druga edycja Ligi Bitew Komiksowych - ale tylko wtedy, gdy znajdzie się wreszcie stały lokal. Przypomnijmy bowiem, że finał przekładany był już dwa razy z powodu perypetii klubu Punkt, goszczącego już wcześniej się eliminacje. Tymczasem rysownicy są zgodni - grzechem byłoby zmarnować potencjał imprezy.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.